- J..Ja..Jak to moją mamą? Blair, pomieszało Ci się coś? Żartujesz? Przecież jesteś moją opiekunką. - wychrypiałam po dwóch minutach ciszy.
- Melody, ja wiem, że jesteś w szoku.. Ale to ja jestem Twoją mamą. - kobieta spojrzała w moje oczy, pełne zagubienia i zdezorientowania.
- Ale jak to możliwe? - zapytałam, dalej nic nie rozumiejąc. Kobieta, którą kiedyś nazywałam matką, dotknęła mojej dłoni.
- Kochanie..
- Puść mnie. Macie mi to wszystko wytłumaczyć! - syknęłam, nie wiedząc co się dzieje.
- Kiedyś byłam z Twoim tatą. - zaczęła Blair, a moje źrenice poszerzyły się do granic niemożliwości. - Pojawiłaś się tak szybko. Nie wiedzieliśmy co robić. Twój tata.. Znalazł sobie inną kobietę. To była właśnie Isabela. Bałam się, zostać z Tobą sama.. Więc oddałam im Ciebie. Ale po kilku latach wróciłam tu. Tęskniłam za Tobą. I zostałam opiekunką. - Kobieta powoli i ostrożnie wypowiadała każde zdanie. Schowałam twarz w dłonie.
- Ale.. Jak to.. Ty z Tatą. .Ty moją mamą. - mówiłam sama do siebie, kręcąc głową na boki. Tata podszedł do mnie i kucnął przede mną. Chwycił moje dłonie. Chyba nigdy w życiu nie rozmawiałam tak poważnie z rodzicami.. Znaczy się z Blair.. Moją mamą.. I tatą..
- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?! Cały czas mnie okłamywaliście. - krzyknęłam, wyrywając się z uścisku taty.
- Melody, to nie tak..
- Cały czas żyłam w przekonaniu.. Że ona. - wskazałam pogardliwie głową, na Isabellę. - To moja matka. I nagle wszystko traci sens. Nagle wszystko się zmienia i okazuje się, że nie jest tak, jak przez cały czas mówiliście. Tracę to, co było moim podłożem. - akcentowałam każde słowo, spoglądając to na tatę, to na Blair. Oboje nie wiedzieli co powiedzieć.
- Chcieliśmy Ci to uświadomić, gdy będziesz dorosła.. - szepnęła moja "opiekunka".
- W dupie mam już te wyjaśnienia. Zniszczyliście wszystko! - wybiegłam, czując piekące łzy pod powiekami. To nie tak miała wyglądać moja rodzina.
Szybko ubrałam pierwsze lepsze buty i trzasnęłam drzwiami. Nie zwracałam uwagi, że zaczyna się chmurzyć i zaraz rozpęta się burza. Biegłam, biegłam szybko przed siebie. Omijałam ludzi, którzy pośpiesznie wracali do swoich domów. Wbiegłam do parku, który przez tą pogodę opustoszał. Opadłam bezwładnie na ławkę, czując pierwszą kroplę deszczu. Jęknęłam głośno, bo wiedziałam, że zaraz razem z deszczem, zaczną spływać moje łzy.
- To niemożliwe.. - szlochałam, czując chłód na całym ciele. Po chwili zauważyłam pierwszy błysk na niebie i skuliłam się.
Pozwoliłam uwolnić się łzą. Moim ciałem zawładnęły gwałtowne wstrząsy płaczu. Nie czułam już nawet deszczu.
Jak to możliwe? Tyle lat żyłam w przekonaniu, że oni są moimi biologicznymi rodzicami. Jedna chwila wystarczyła, by zniszczyć wszystko w to, co wierzyłam. To, co kochałam. Pociągnęłam nosem.
- Melody?! Co Ty tu robisz? - ktoś podniósł głos, a ja uniosłam swoją zapłakaną twarz w górę. Zauważyłam mokrego Justina z zakupami i .. Kobietę. Strasznie podobną do niego. Jego mamę. Na ten widok, jeszcze bardziej wybuchnęłam śmiechem. Zauważyłam tylko, że Justin wymienia kilka słów ze swoją mamą, a ta odchodzi. Już po chwili, szatyn klękał przy mnie. Kręciłam głową na boki, czując w sercu rozrywający ból.
- Kochanie, spójrz na mnie. - chłopak chwycił mój podbródek i skierował ku sobie. Otworzyłam zapłakane oczy, zatapiając się w jego czekoladowych tęczówkach. Na chwilę, zapomniałam o wszystkim i poczułam to miłe uczucie w dole brzucha.
- Nie płacz.. Już spokojnie. - otarł moje łzy, siadając koło mnie. Objął mnie silnie, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
- Co się stało?
Zmarszczyłam czoło, widząc jego zmartwioną minę i wtuliłam się w jego tors. Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. On nic nie powiedział, tylko czule pocałował mnie w czoło i czekał, aż się uspokoję. To chyba żart. Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Jestem pewna, że gdy wrócę do domu, to wszystko wróci do normy. Blair przywita mnie uśmiechem i powie, że żartowała. Ojciec również się uśmiechnie. Co ja pierdolę. Muszę zacząć trzeźwo myśleć, bo zaraz odlecę w krainę, gdzie wszystko jest piękne, dobre i w ogóle zajebiste.
Taka jest prawda, że byłam kurwa oszukiwana przez siedemnaście lat i nikt, nikt nie pofatygował się, żeby wyjawić mi prawdę. Aż do teraz. Teraz, kiedy jestem prawie dorosła. Nienawidzę ich za to..
Uspokoiłam tętno i rozluźniłam uścisk Justina. Westchnęłam głośno, gdy ściągnął swoją bluzę i okrył mnie nią. Dopiero teraz zauważyłam, że było mi naprawdę zimno. Uniosłam powieki, by móc spojrzeć na chłopaka. Głaskał mnie po głowie i czule, przytulał.
- Moja matka, nie jest moją matką. - wysapałam, opadając głową, na jego ramię. Tak ciężko, było mi powiedzieć te słowa..
- Jak to? Nie rozumiem.. - szatyn zdezorientowany spoglądał na mnie.
- Blair, moja opiekunka jest moją prawdziwą mamą.. Dzisiaj się dowiedziałam. - przełknęłam głośno ślinę, a chłopak oparł się czołem o moje czoło.
- Nie płacz, skarbie.
- Justin.. Oni oszukiwali mnie, przez tyle lat.. - pociągnęłam nosem. Poczułam miłe ciepło, bijące od niego.
- Robili, to, dla Twojego dobra. Nie chcieli Ci mieszać w głowie, gdy byłaś mniejsza. - Justin próbował ich wybronić.
- Ale co z tego, skoro teraz, gdy jestem starsza, jeszcze gorzej mi namieszali.
- Musisz ich zrozumieć, słońce. Dla nich, to też trudne.
Analizowałam słowa, mojego chłopaka. Fakt, miał rację. Ale to nie oni żyli przez całe życie w kłamstwie. Nic nie odpowiedziałam, tylko szturchnęłam nosem, o nos Justina. Ten, uśmiechnął się i lekko pochylił. Po moich rękach przeszedł dreszcz, gdy złączył nasze usta pocałunkiem. Tymi gestami, pozwalał na to, że zapominałam o wszystkim, co działo się dookoła. Tak bardzo go kochałam. Pierwszy raz w życiu, mogłam zaznać smak miłości. I nigdy nie będę tego żałować.
Pogłębiłam nasz pocałunek, pozwalając mu na wejście językiem do środka. Oboje, walczyliśmy o dominację, aż przerwaliśmy, by zaczerpnąć powietrza.
- Lepiej będzie, jeśli teraz wrócisz. Oni na pewno się o Ciebie martwią. - burknął szatyn, chodź widziałam w jego oczach, że najchętniej zostałby tu ze mną.
- Masz rację..- westchnęłam, wstając. Justin szczelniej opatulił mnie swoją bluzą i chwycił dłoń, splatając nasze palce.
Szliśmy tak w głębokiej ciszy. Chyba nikt teraz nie chciał nic powiedzieć. To było po prostu niepotrzebne. Spoglądałam, jak liść bezwładnie opada na ziemię, pod ciężarem kropel deszczu i myślałam o dzisiejszym dniu. Tak bardzo bym chciała, by Justin został u mnie na noc. Ale wiem, że to niemożliwe. Nie teraz. Nie w tej sytuacji. Wkroczyliśmy przed mój dom i przystanęliśmy.
- Dziękuję Ci, Justin. Potrzebowałam dzisiaj Ciebie. - uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę, a on przyciągnął mnie do siebie, jak najbliżej. Musnął moją wargę, lekko ją podgryzając.
- Kocham Cię, księżniczko. Już zawsze będę przy Tobie. - wyszeptał w moje usta, powodując, że kąciki moich ust jeszcze wyżej się uniosły.
- Ja Ciebie również kocham, Książę. - zaśmiał się słysząc te słowa i oplótł mnie, wokół talii. Nagle usłyszeliśmy dźwięk, otwieranych drzwi i zza nich wyłoniła się głowa. Dokładniej.. Mojego taty.
Moje serce zamarło.
- Co Ty tutaj do cholery z nim robisz ?!
;o to się porobiło !
OdpowiedzUsuńjacy oni słodcy haha *-*
o matko jaka końcówka ! ;o Jej tata Goi zna ? ;o
czekam na nowy rozdział ;)
pozdrawiam ;*
nie mogę się doczekać nowego rozdziału
OdpowiedzUsuńFajny, jak zawsze. :)
OdpowiedzUsuń~Pro Elo Mama. <3
Końcówka najlepszaaa!! Czekam na nexta!! :****
OdpowiedzUsuńto teraz będzie poważna rozmowa z tatusiem na temat zabezpieczenia ! :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńo kuzwa no to się porobiło
OdpowiedzUsuńAle jaja :D xD Nie rozumiem czemu jej tata się zezłoscił, w końcu ma 17 lat, ma prawo mieć chłopaka :). Ale się porobiło pomiędzy Blair, a dziewczyną taty Mel i tatą Mel. xd skomplikowane trochę. A Justin i Melody są tacy słodcy, chciałabym przeżyć taka miłość jak oni. ;p
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co będzie dalej, dawaj następny!! :3
@JuliaS1D - ask