sobota, 17 sierpnia 2013

`The Darkness Of Her Soul` epilog.

Szła, idealnie kręcąc biodrami. W dłoni trzymała papierosa i co jakiś czas się zaciągała. Uśmiechała się dumnie na widok chłopców, którzy przypatrywali się jej ciału. Czuła się nago, w ledwo co zakrywającej tyłek sukience. Ale to nic. Opinała jej umięśniony brzuszek i nadzwyczajny duży biust. Wiatr rozwiał jej długie blond włosy. Lekko podwiało jej sukienkę, a mężczyźni zaczęli krzyczeć w jej stronę jakieś zbereźne słówka. Odwróciła się i posłała im całusa. Jeden z nich podszedł do niej od tyłu i chwycił w pasie. 
- No cześć maleńka. - zaśmiał się, prowadząc ją na jakąś ławkę. Nie przejmował się, że ludzie mogli ich zobaczyć. Opadł na siedzenie, pociągając za sobą swoją piękność. Niezauważalnie wsunął jej dłoń pod sukienkę. Nie wyrywała się. Było jej to obojętne. Nie czuła obrzydzenia, ani strachu. Nic nie czuła. Tak, jak kiedyś. Uśmiechnęła się tylko do niego, wygodniej usadawiając się na jego kolanach. Potarła "przypadkiem" o jego męskość, cicho mrucząc. I nagle jej wzrok powędrował w stronę znajomej jej sylwetki. Jakiś chłopak stał tyłem do niej, a na rękach podtrzymywał gitarę. Ciężko próbowała sobie przypomnieć, kim był. Jej usta lekko się otwarły. Czuła rękę tego mężczyzny, dojeżdżającą do jej majtek, ale nie zwracała na to uwagi. Próbowała odgadnąć kim jest ten szatyn. Odwrócił się. Na chwilę jej serce zamarło. Wróciły wszystkie wspomnienia z tamtego roku. Wrócił ból, który miał nigdy nie powracać. Jej tętno przyśpieszyło, a pod powiekami czuła łzy. A przecież obiecała sobie, że już nigdy więcej nie będzie płakać.
- Justin.. -wyszeptała cicho, zagryzając wargę i starając się usunąć natłok myśli i wspomnień związanych z tym chłopakiem. Mężczyzna, obmacujący ją, na chwilę przerwał.
- Nie, skarbie, jestem Codie. - zachichotał do jej ucha, kładąc dłoń na pierś. Zignorowała go, pociągnęła nosem. Ten cholerny ból w sercu nie pozwalał jej oddychać i racjonalnie myśleć. I nagle.. Szatyn również ją zauważył. Jego brązowe, jak fabryka czekolady oczy spoczęły na niej i straciły chwilowo swój blask. Wyglądało na to, że również ją rozpoznał. Wyrwała się z objęć obcego faceta i wstała z ławki. Stała ze swoim bólem twarzą w twarz. Nie ruszała się. Pozwoliła łzie spłynąć po jej policzku. W jej głowie, cały czas echem odbijało się jedno słowo. " Justin" ..
Spojrzała w jego tęczówki, chodź nie chciała. Coś ją do tego zmusiło. Jej oczy zalała fala wody. Nie potrafiła tego powstrzymać, chodź minęło już tyle czasu.. Widziała w jego tęczówkach tęsknotę, ból, rozpacz i cierpienie. Tak bardzo chciała się teraz do niego przytulić i powiedzieć, co czuje. Zamiast tego rozsądek kazał się jej cofnąć. Jeden krok do tyłu. Drugi. Trzeci. Aż wreszcie bieg. Brew chłopaka się poruszyła, gdy zauważył, że dziewczyna się oddala. Zgiął ręce w pięści, czując, że jest bezradny. Dziewczyna, którą kocha odeszła. Już nie wróci. Na zawsze..

Płakała, chodź nie chciała. Cierpiała, chodź nie miała. 

______________Krótkie pożegnanie i link do NOWEGO OPOWIADANIA! :) 
Tak oto mamy krótki epilog opowiadania :) I jak? Co o nim sądzicie? Ja osobiście jestem zadowolona, bo tak miało wyglądać to opowiadanie :)
A teraz.. Podaję Wam link, do strony, gdzie znajdziecie moje nowe opowiadanie! Jest już prolog ( oraz zwiastun, zrobiony przeze mnie :] ) Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie. 
Link : http://thepastalwayscomesbackx3.blogspot.com/ .
Jeśli nie wiecie, czy chcecie czytać, obejrzyjcie zwiastun zrobiony przeze mnie :
Tak, opowiadanie nazywa się "The Past Always Comes Back" w tłumaczeniu : Przeszłość zawsze powraca.
Mam nadzieję, że spodoba Wam się fabuła :)
To mój ostatni tutaj wpis. Jeśli jednak zdecydowaliście się, już więcej nie czytać moich opowiadań.. To.. Dziękuję Wam bardzo, że jednak te przeczytaliście. Jestem Wam wdzięczna.
Dziękuję również wszystkim czytelnikom, którzy dawali mi tą siłę do pisania kolejnych rozdziałów. :) Dziękuję za każde wyświetlenie i każdy komentarz. To dla mnie naprawdę było jest i będzie ważne.
Już wkrótce ( za dwa, trzy dni ) pojawi się pierwszy rozdział na nowym blogu. Ostatnia moja prośba? Przeczytajcie chociaż prolog. Może się Wam spodoba?
A teraz żegnam się z Wami <3 Pozdrawiam, miłej końcówki wakacji ! :)
~ Drew.

piątek, 16 sierpnia 2013

`The Darkness Of Her Soul` rozdział. 28

Nie potrafiłam spać. Cały czas mnie zastanawiało to, dlaczego mój ojciec tak bardzo nienawidził mojego chłopaka. Wpatrywałam się w sufit. Nagle zza drzwi usłyszałam krzyki mojego ojca. Kłócił się z kimś przez telefon. Nie potrafiłam usłyszeć, o czym mówią, dlatego przeturlałam się z łóżka i ukucnęłam pod drzwiami. Przyłożyłam ucho do ściany.
- Nie. Nie. Nie masz nic mówić. Do cholery, Pat, nic nie masz mówić! - ojciec niemal warczał do tej słuchawki. Jęknęłam, ledwo słysząc  co on mówi. Starałam się oddychać najciszej, jak umiem. Przez chwilę wydawało mi się, że mój tata poszedł. Jednak nie, dalej tam stał i opierał się od zewnętrznej strony o drzwi do mojego pokoju.
- Po prostu zakaż mu się spotykania z moją córką. I tyle. Będzie po sprawie. - wyszeptał głośno do słuchawki, a ja odskoczyłam od drzwi. Rozmawiał z mamą Justina? Co on do cholery ukrywa? Ze złości kopnęłam w te drzwi. Wiedziałam, że teraz czeka mnie poważna rozmowa z  tatą. Nie ważne, że była druga w nocy. Pociągnęłam za klamkę, sprawiając, że ojciec odwrócił się zszokowany.
- Co ukrywasz? Chcę wiedzieć. - burknęłam, krzyżując ręce na piersi. Rodziciel przez chwilę stał z otwartą buzią, a potem zauważyłam, że pojawia się u niego zmieszanie.
- Chodźmy do kuchni..- odpowiedział zrezygnowany, schodząc pomału po schodach. Z każdym schodkiem moje serce przyśpieszało. Czego się dowiem? Co ma mi do powiedzenia? Czy to zniszczy coś między mną a Justinem? Najbardziej bałam się odpowiedzi na to ostatnie pytanie. Weszliśmy spokojnie, zapalając światło.
- Chcesz herbatę? - zapytał mnie rodziciel. Pokręciłam przecząco głową, zaciskając usta. Chciałam, żeby już powiedział. Powiedział to, co może zniszczyć wszystko. Wskazał dłonią na krzesło, a ja posłusznie usiadłam. Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho, a tata popatrzył na mnie smutno. Przełknął głośno ślinę i usiadł naprzeciwko mnie.Czułam, że żołądek podchodził do mojego gardła, ale nie potrafiłam się stamtąd go pozbyć.
- No, mów. - wysyczałam, a zaraz po tym w moim gardle utknęła jakaś gula.Wiedziałam, że coś jest nie tak. Wiedziałam.
Tata westchnął głośno i spuścił wzrok na ziemię.
- W młodości robiłem wiele głupot. Nie wiedziałem, że odbije się to teraz na Tobie.. - zaczął, a ja położyłam dłonie na kolanach. Nie spałam, ale nie byłam zmęczona. Widziałam, że Hermanowi trudno wypowiada się każde z tych słów.
- Co to ma znaczyć? - spanikowałam, przyznaje. Nie potrafiłam ułożyć tej układanki. Nie potrafiłam nic złożyć w całość.
- Widzisz.. Zanim poznałem Blair.. Miałem inną rodzinę. Pattie i Justina. Potem wyjechałem do Niemiec. Poznałem Blair. Pojawiłaś się Ty.. Więc wróciłem do Pattie. Ale gdy pojawiła się Jazmyn.. Ja.. Ja spanikowałem.. Wyprowadziłem się. Ale nie za granicę. Byliśmy cały czas w jednym mieście. Poznałem Isabelę.. I ona uświadomiła mi, że robiłem potworne rzeczy. - ostatnie słowa dosłownie wypowiadał w szlochu. Zakryłam usta ręką, nie wierząc w to co słyszę.. Czyli mój ojciec.. Jest również ojcem Justina i Jazmyn!? Nie wiedziałam co czuć. Złość.. Cierpienie.. Ból..Rozczarowanie?
Dopiero po chwili do moich oczu dostały się łzy.
- Tato.. - wychrypiałam, zaczynając połykać już je połykać. Pociągnęłam nosem, analizując słowa, które wypowiedział.
- Pattie o tym wiedziała i o niczym nie powiedziała Justinowi? - zdążyłam zapytać, gdy coś szarpnęło mnie w żołądku. Jak to możliwe? Jak do cholery?!
- Chciała Wam powiedzieć, ale potem.. Nie potrafiła. Nie potrafiła by spojrzeć w oczy Justina. I wiesz co? Ja nie potrafię spojrzeć w Twoje. - mój ojciec uronił łzę. Ale to nie on tu powinien płakać. To ja.. Znów ja oberwałam. Znów dostałam kolejnego kopa. Tym razem w najsłabszy punkt.
- Ja.. Nienawidzę Cię! Nienawidzę jej! Was wszystkich! - poczułam obrzydzenie w ich stronę. Co dziwne, również myśląc o Justinie
Jak ja mogłam pokochać własnego brata?! Jak? Wstałam, niewiele myśląc, zarzuciłam na siebie płaszcz.
- Ale co Ty robisz? Wracaj! Proszę, Melody.. Nie można uciekać od problemów. - krzyknął mój ojciec, a ja posłałam mu okropne spojrzenie.
- Moje życie to problem.. - jęknęłam, wybiegając z mieszkania. Co robić? Gdzie iść? Kompletnie nie wiedziałam. Łzy coraz szybciej spływały po policzkach, a wiatr rozwiał moje włosy. Szłam przed siebie, nie do końca wiedząc gdzie. Chciałam jedynie odejść. Odejść od tego pieprzonego świata. Od pierdolonych problemów. Te słowa, były jak nóż prosto w serce. Zabiły to, co niedawno się urodziło.
- No pięknie, Melody. Zakochałaś się pierwszy raz. W dodatku we własnym braciszku. - zaśmiałam się bez humoru. Nogi mi się zatrzęsły i upadłam na kolana. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam krzyczeć. Po prostu krzyczeć. Chciałam uwolnić z siebie te wszystkie emocje, ale krzyk nie pomagał. Przypominał tylko o tym, że cierpię. Zaszlochałam głośno, kiwając głową na boki.
- Dlaczego mi to kurwa robisz?! Co ja Ci zrobiłam w życiu? Dlaczego uwziąłeś się na mnie?! - wykrzykiwałam każde z tych pytań, patrząc prosto w niebo. Przymknęłam powieki, by dać łzom uciec z oczu.
- To pierdolone kłamstwo. Gdybyś tam był, nigdy nie dopuściłbyś do takiej sytuacji. - szepnęłam cicho, wstając i otrzepując kolana. Teraz już wiedziałam gdzie idę i po co. Musiałam to zakończyć. To, co dopiero się zaczęło.
***
- To niemożliwe.. Melody, czy Ty coś wypiłaś? - oto pierwsze słowa na to, co powiedziałam Justinowi. Spoglądałam w jego piękne brązowe oczy i nie potrafiłam uwierzyć. Jak ktoś tak idealny mógł być moim bratem.
- Justin.. To prawda. - do kuchni weszła jego matka, a ja pociągnęłam nosem. Justin kręcił głową, nie wierząc w te słowa. Zaszlochałam cicho, czując, że znów czuję ten ból w klatce piersiowej. Nie potrafiłam oddychać.Justin oparł się gwałtownie o blat, oskarżycielsko spoglądając na matkę.
- Jak mogłaś mi to zrobić?! Jak mogłaś mi nic nie mówić?! - krzyknął, spoglądając na Pattie. Nagle, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Podszedł powoli do mnie, patrząc..zranionym wzrokiem. Niewiele myśląc, wpadłam w ramiona Justina, a ten objął mnie z całej siły. Sama nie wiem, jak długo płakałam w jego ramię. Oczy bolały mnie już od tego, nie miałam już czym płakać. Oddychaliśmy oboje równomiernie i czułam, że on już też nie płacze. Usłyszałam szept koło mojego ucha.
- Co teraz będzie, Melody?..- załkał.
Odsunęłam się lekko od niego, by móc spojrzeć mu w oczy. I chodź wiedziałam, że zaboli to nas oboje, musiałam.
- Nic nie będzie Justin. Bo to niemożliwe, ciągnąć to dalej. I chodź serce mówi nam co innego.. To po prostu niemożliwe. - wyszlochałam i przybliżyłam się. Widziałam w jego oczach ból. Nie wiem, co chciałam zrobić, ale po prostu musnęłam jego dolną wargę. Ostatni raz..
Po czym odsunęłam się od chłopaka. Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że dojdzie do takiej sytuacji. Wyminęłam go szybko, wybiegając z jego mieszkania i zostawiając go tak bezradnego i cierpiącego.
____
BARDZO, BARDZO WAŻNA WIADOMOŚĆ!
Jutro pojawi się epilog tego opowiadania. : )
Tak, wiem, możecie być niezadowoleni z takiego rozwoju akcji.. Ale tak już planowałam, pisząc prolog tego opowiadania.
Jednak! Bardzo proszę nie opuszczajcie jeszcze mnie! Już wkrótce podam Wam link do N O W E G O  BLOGA :) Tak, dobrze przeczytaliście :) 
Mam kolejny pomysł i wątpię, żeby one kiedykolwiek się wyczerpały. Tym razem będzie to całkiem inna fabuła, oczywiście będzie tam Justin :D Pod epilogiem zostawię wam link :)
Bardzo proszę, nie zostawiajcie mnie.

środa, 14 sierpnia 2013

`The Darkness Of Her Soul` rozdział. 27

Justin.
Kocham ją. Cholernie kocham. Kurwa, jak ja ją kocham..
Miałem mętlik w głowie. Stanąłem przed drzwiami Melody. Tak strasznie się stresowałem.. Nie potrafiłem znaleść odpowiedzi na pytanie.. "dlaczego on mnie tak nie lubi?" Co zrobiłem? Nie wiem. Kurwa, nie wiem. Ona jest.. Moim tlenem. Nie mogę jej stracić. Bo jeśli zniknie mój tlen, wtedy zniknę ja. To śmieszne, ale dziewczyna, której kiedyś nie lubiłem, jest teraz moim narkotykiem. Musi być przy mnie, wtedy nic złego się nie dzieje. A gdy widzę ją płacząca.. Mam ochotę ją przytulić, pocałować i już nigdy nie zostawiać.
Uniosłem pięść, trzy razy pukając. Co jeśli on otworzy? Jeśli mnie wyrzuci? Podrapałem się lekko po karku. Nie ma odwrotu. Będę walczył. Walczył o nią.
Drzwi lekko zaskrzypiały, gdy ktoś pociągnął z wewnątrz za klamkę. W progu stanął dość wysoki mężczyzna o kilku siwych włosach. Niemal odrazu spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem.
- Czego tutaj chcesz, chłopcze? - zapytał niskim głosem, a ja westchnąłem ciężko.
- Przyszedłem po pańską córkę. Czy panu się podoba, czy nie, ja ją kocham. - odpowiedziałem zdecydownie pewny siebie. Facet prychnął pogardliwie, ale nie zdążył nic powiedzieć, gdyż zaraz za nim stanęła znana mi sylwetka. Wychyliła głowę zza ramienia mężczyzny. Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Czekaj, już idę. - w pośpiechu ubrała buty na lekkim obcasie.
- A Ty gdzie się wybierasz? - zapytał ją, jej ojciec. Zagryzła wargę.
- Na spacer. A co, nie mogę? - odpowiedziała, lekko zdenerwowana. Muszę przyznać, w kłamaniu jest niepokonana. Tata Melody skarcił mnie spojrzeniem.
- Mówiłem Ci, że nie masz się spotykać z tym.. Biedakiem. - warknął lekko z niesmakiem. Poczułem, jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. Więc o to chodziło? O to, że jestem biedny? Zrobiło mi się strasznie ciepło.  Może ma rację? Może Melody zasługuje na kogoś lepszego?
- Nie obchodzi mnie Twoje zdanie w tej kwestii. - moja dziewczyna odpowiedziała krótko, wymijając swojego tatę. Zatrzasnęła drzwi.
- Jestem gotowa, chodźmy. - stanęła przede mną i oznajmiła. Wyglądała pięknie. Blond włosy, spadały kaskadami na jej ramiona. Na sobie miała zwiewną, białą sukienkę.  Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało, gdy przez dłuższy czas nie odzywałem się i wpatrywałem w jej ciało.
Zdecydowanie, wyglądała jak anioł. Jak mój anioł.
- Justin?..
- Wyglądasz pięknie. Chodźmy. - wysunąłem dłoń w jej stronę, a ona złapała ją, splatając nasze palce.
- Dziękuję. Trochę się denerwuję. Wiesz, poznanie Twojej rodziny, to wcale nie pikuś. - zaśmiała się nerwowo, a ja przyciągnąłem ją do siebie i musnąłem jej wargę.
- Bądź sobą. A pokochają Cię. - mruknąłem do jej ucha, a ona odgarnęła kosmyk swoich włosów, za ucho.
***
Przepuściłem moją dziewczynę w progu. Dobrze wiedziałem, jak się denerwuje, dlatego położyłem dłoń na jej plecach. Ściągnąłem torebkę z jej ramienia i odwiesiłem.
- Nie denerwuj się. Spokojnie. - zakreśliłem uspokajająco jakieś wzory na jej plecach. Odetchnęła lekko ze spokojem. Do przedpokoju wpadła Jazmyn.
- Justin! - przytuliła się mocno do mnie, a ja zaśmiałem się i podniosłem ją wysoko. Melody obdarowała ją szerokim uśmiechem.
- Pamiętasz Melody? - zapytałem ją, z cwanym uśmieszkiem.
- Twoja dziewczyna, tak? - zachichotała. Zatrzymałem wzrok na blondynce i spojrzałem w jej oczy.  Teraz zdecydowanie mogłem to powiedzieć.
- Tak, Jazz. Moja dziewczyna.
Melody zarumieniła się lekko i właśnie wtedy weszła Pattie.
- Co jest dzieciaki, czemu jeszcze nie jesteście w salonie? Kolacja stygnie. - mama klasnęła w dłonie i niepewnie uśmiechnęła się do Melody.
Opuściłem siostrę na ziemię, pozwalając jej już iść zajadać. Stanąłem obok nich.
- Mamo, to jest Melody. Melody, to jest moja mama. - zapoznałem ich ze sobą, a blondynka wysunęła dłoń w stronę kobiety.
- Miło mi panią poznać.
- Och, przestań. Mów mi Pattie. - kobieta zaśmiała się, chwytając dłoń dziewczyny, ale zamiast ją ścisnąć, przyciągnęła Melody bliżej siebie i przytuliła. Wybuchnąłem śmiechem, na widok zadziwionej blondynki.
- Tak..Więc już znasz moją mamę. Chodźmy do stołu. - chwyciłem dłoń swojej dziewczyny i zaprowadziłem ją do salonu. Oglądała się wszędzie i z zaciekawieniem przyglądała się zdjęcią.
Gdy już każdy zaczął jeść,  Pattie odezwała się.
- Więc Melody.. Czym się interesujesz? - zapytała, a ja wywróciłem oczami.
- Maaaaaaamo..- przeciągnąłem "a"
- Hmm.. Więc.. Chodzę na lekcję gry na gitarze. Od dziecka śpiewam. Rodzice chcą, abym została lekarzem, ale.. Jakoś mnie nie ciągnie. - Melody zmieszała się lekko.
Melody.
Już w pierwszym momencie, gdy zauważyłam mamę Justina wiedziałam, że to przemiła kobieta.  Przyjęła mnie do domu, jak własną córkę. Siedzieliśmy w pokoju Justina, a ja oglądałam wszystkie zdjęcia. Szczególnie jedno mnie zaintrygowało. Chwyciłam je w dłoń i podeszłam do leżącego Justina. Dzisiejszego wieczoru nie zjawił się jego tata. Byłam prawie pewna, że na tym zdjęciu, był to on. Szatyn szybko podniósł się do pozycji siedzącej.
- Justin, to Twój tata? - zapytałam, ale widząc jego twarz, od razu pożałowałam tego pytanie. Co jeśli trafiłam w jakiś słaby punkt? W ciszy, dotknął obramowania fotografii i westchnął. Usiadłam koło niego, na łóżku.
- Tak. Mój tata.. Na tym zdjęciu miał tyle lat, co ja.. - wychrypiał, a ja przyjrzałam się fotografii. Tak, rysy twarzy ma po nim. Ale na tym podobieństwa się kończą. Wiedziałam, że coś się musiało tutaj dziać. Nie mówiłby z takimi uczuciami o fotografii.
- Justin, jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać o tym.. - zaczęłam szybko nawijać, ale przerwał mi.
- Zostawił moją matkę, gdy ona mnie urodziła. Obiecał jej, że zdobędzie pieniądze dla naszej rodziny.. Za granicą.Wyjechał do Niemiec.A potem wrócił.. Tylko, że na parę miesięcy. Gdy dowiedział się, że Jazmyn przyjdzie na świat.. Wystraszył się. Zostawił mamę samą z nami. Ponoć mieszka teraz w Niemczech z jakąś kobietą. - przełknął głośno ślinę. Widziałam, że próbuje powstrzymywać łzy. Sama nie potrafiłam w to uwierzyć. Jak ktoś może być tak podły? Zastała chwilowa cisza. Myślałam o tym, jak Justin wychowywał się bez ojca. Jak mógł się czuć, gdy inne dzieciaki miały pełną rodzinę. Jak dawał sobie radę?
- Przepraszam..
- Nie masz za co, kochanie. Nie wiedziałaś. - Szatyn spojrzał na mnie i odłożył zdjęcie na półkę.Byłam zaskoczona, jak szybko potrafi opanować smętny humor i uśmiechnąć się.Położył dłoń na mojej talii i przybliżył do siebie, nie zostawiając między nami ani jednej szczeliny. Z nieśmiałością, lekko się podniosłam i usiadłam na jego kolanach okrakiem. Spojrzał w moje oczy, a ja wplotłam palce w jego włosy.
- Tak strasznie Cię kocham.. - mruknęłam w jego usta, łącząc je pocałunkiem. Pozwoliłam jego językowi, dostać się do środka. Dotknął ręką mojego podbródka i przycisnął nasze twarze jeszcze bliżej siebie. Walczyliśmy zaciekle o dominację. Opadł na łóżko, a ja wraz z nim, odgarniając włosy z jego twarzy. To nie był zwyczajny pocałunek. Był.. Za porywczy. Wiedziałam, że jeśli teraz nie przerwę, to może dojść do czegoś innego. Odsunęłam się lekko od jego ust, pozwalając złapać nam oddech. Nabierałam łapczywie powietrza i zeszłam z Justina.
- Powinniśmy zobaczyć, co u Jazmyn. Coś tam tak cicho. - zachichotałam, by jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Szatyn nie za chętnie się podniósł, przystając na tę propozycję.
- Rany, dlaczego musisz przerywać w najlepszych momentach? – zaśmiał się bez humoru,przyciągając mnie do siebie i całując w szyję.
- Nie marudź. – puściłam do niego oko i pociągnęłam w stronę pokoju Jazmyn.
***
- Nigdy więcej nie wyjdziesz z tym chłopakiem. Mówiłem Ci, że masz zakaz spotykania się z tym.. Biedakiem. – oto pierwsze słowa jakie usłyszałam, gdy wróciłam do domu. Wściekle odłożyłam torebkę na stół i pewnym krokiem weszłam do kuchni, skąd dobiegał głos.
- O co Ci chodzi, co?! Nigdy nie interesowałeś się moim życiem. Zresztą tak samo, jak Isabela. Więc teraz się wtrącaj. – stanęłam twarzą w twarz z ojcem. Jego buzia poczerwieniała ze złości i zgiął ręcę w pięści.
- Taki biedak nic dobrego nie sprowadzi na nasze życie. – warknął.
- Kocham go takiego, a Ciebie to gówno powinno obchodzić. Co?! Chodzi tylko o to, że jest biedny? Jesteś głupi. – wychrypiałam, wymijając ojca i waląc go ‘niechcąco’ w ramię. W połowie drogi do mojego pokoju, zatrzymała mnie Blair.
- Musisz go zrozumieć.. Jeszcze niedawno byłaś małą dziewczynką, a teraz jesteś prawie kobietą i masz chłopaka. To dla niego również szok. – chwyciła moją dłoń i lekko ją ścisnęła. Spojrzałam na nią ze złością.
- To nie znaczy, że będzie mi zakazywał spotykania się z własnym chłopakiem!
Wyrwałam się, biegnąc po schodach na górę.
Wiedziałam, że nie chodzi tylko o to. Mój ojciec był za wściekły. Musi chodzić o coś więcej.
___________________
No i mamy kolejny rozdział. J Jak Wam się podoba?
Co o nim myślicie? Musicie mi wybaczyć, bo nie sprawdzałam błędów tym razem. : <
Muszę już Wam oznajmić, że zbliżamy się do końca tego opowiadania. Dziękuję za każdy komentarz!
Wywołuje uśmiech na mojej twarzy. : ) Kocham Was <3 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

`The Darkness Of Her Soul` rozdział. 26

Oblał mnie cholernie zimny pot. Po tonie swojego ojca, mogłam wywnioskować, że coś mu nie pasuje. Zabawne. To ja tutaj powinnam być wściekła.
Ojciec ruszył w naszym kierunku, szybko, wyszarpując mnie z objęć Justina.
- Co pan robi?! - szatyn podniósł głos, spoglądając zszokowany to na mnie, to na mojego tatę.
- Uspokój się! - warknęłam do swojego rodziciela, odsuwając się od niego. Mężczyzna obczaił mojego chłopaka, surowym wzrokiem, a potem spojrzał na mnie.
- Moja córka nie będzie się spotykać, z tym.. - przerwał, by zaczerpnąć powietrza. Zaczerwienił się ze złości, a ja otworzyłam lekko buzię. - Z tym chłopcem.
- To ja tu będę decydować, z kim się będę spotykać. - uniosłam ton. Przyznaję, jego słowa mnie zraniły. Kochałam Justina. On był jedyną osobą, która w pełni mnie rozumiała. Jest dla mnie wszystkim.
- Nie kiedy mieszkasz w moim domu. Idziemy. - ojciec warknął, ciągnąc mnie za ramię. Próbowałam się mu oprzeć, ale miał zbyt dużo siły. Gdy staliśmy w progu, odwróciłam głowę i posłałam mu ostatnie spojrzenie.
- Przepraszam.. - wyszeptałam, czując łzy pod powiekami. Puls natychmiastowo mi się podniósł. Gdy rodziciel zamknął drzwi, gwałtownie wyrwałam się i zaczęłam krzyczeć.
- Dlaczego mi to robisz?! Jestem z nim szczęśliwa! I wiesz co? CHUJ CIĘ TO OBCHODZI, Z KIM JESTEM. - wykrzyczałam te słowa, najgłośniej, jak umiałam. Chciałam, by usłyszał je dokładnie. Do salonu wpadła Blair i Isabela.
- Kto tu się tak ordynarnie odzywa? - warknęła kobieta, którą kiedyś nazywałam matką.
- Nie Twoja sprawa. - wysyczałam, a Blair podeszła bliżej mnie, chwytając za rękę.
- Puść mnie! Nienawidzę Was! Wszystkich! Każdego z osobna! - poniosły mnie emocje. Tak bardzo chciałam to powiedzieć. Wybuchnęłam ogromnym płaczem, gdy każdy domownik spoglądał na mnie, jak na wariatkę. Wyminęłam ich szybko, a za sobą usłyszałam szczekanie Eyes'a. Pies pobiegł za mną do pokoju, popiskując. Opadłam bezwładnie na łóżko, czując, że mój czworonożny przyjaciel, również wskakuje na łóżko. Gdy zaczął lizać mój policzek, lekko uśmiechnęłam się przez łzy.
- Eyes, przestań. Nie mam humoru.. - westchnęłam, lekko psa odsuwając, ale przytulając.
Tak bardzo mnie to wszystko bolało. To było takie.. Świeże. Nie dość, że przez tyle lat mnie okłamywali, to jeszcze ojciec zrobił mi takie przedstawienie przed Justinem. Czułam, że mój tata coś ukrywał. Nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu zakazałby mi spotkań z własnym chłopakiem. Za wszelką cenę, muszę się dowiedzieć o co chodzi.
- Chyba nie myśli, że przestanę kochać Justina, bo ma taką zachciankę. - warknęłam, patrząc na swojego pieska. Westchnęłam głośno, czując kolejną falę płaczu.
On sprawiał, że czułam się szczęśliwa. Potrafiłam o nim myśleć non stop, bez żadnej przerwy. Nikt nie zakaże mi się spotykać z nim. Z moim szczęściem. Usłyszałam ciche pukanie. Nic nie powiedziałam. Zaraz po tym, jakaś głowa wychyliła się zza drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę.
- Możemy porozmawiać? - w progu stała Blair wraz z moim tatą. Nie było tam Isabeli, więc to nieco poprawiło mój humor. Nie potrafiłam patrzeć na tę kobietę.
- Jeśli musicie.. - burknęłam.
- Melody, wiemy, że jest Ci ciężko. Oboje z Twoim tatą żałujemy, że przez tyle lat Cię okłamywaliśmy. - moja "nowa" mama zaczęła, siadając wraz z tatą na łóżku.
Pociągnęłam nosem, pogardliwie spoglądając na tatę. On spuścił wzrok. Dobrze wiedział, dlaczego tak na niego spoglądałam.
- Ale uwierz, że nic się nie zmieni.. Po prostu.. Isabela, to tak jakby.. Twoja druga mama. Melody, wróciłam tu, bo Cię kochałam i dalej Cię kocham. Ale jeśli będziesz chciała, żebym odeszła.. To zrobię to. - Blair dokończyła, patrząc w moje oczy. Wstałam, przytulając się do niej.
- Nie chcę, żebyś odchodziła.. - odpowiedziałam szczerze. Bo taka była prawda.. Była dla mnie za ważna.
Oboje uśmiechnęli się delikatnie.
- Dalej jestem na Was zła.. Nie wiem, jak ja do tego się przyzwyczaję.. Ale dziękuję.. Że jednak wyjawiliście mi tą prawdę teraz. Nie później. - wyburczałam, ocierając łzy i spoglądając na tatę.
- Blair, możesz wyjść? Chcę chwilę porozmawiać z tatą. - poprosiłam.
Mama uśmiechnęła się do mnie i wstała. Przyznaję, dziwnie się czułam, mówiąc do mamy "Blair". Gdy wyszła, stanęłam twarzą w twarz z ojcem.
- Dlaczego nie pozwalasz mi się z nim spotykać? - przeszłam od razu do sedna. Ojciec spoglądał na mnie. Z początku, wydawało mi się, że obojętnie. Jednak po tym, przekonałam się, że z miłością.
- Nie mogę Ci powiedzieć. Po prostu posłuchaj mnie i nie spotykaj się z tym chłopakiem. - Herman zaczął spokojnie. Pokręciłam gwałtownie głową na boki.
- Nie, tato. Ja go kocham.. - wyszeptałam, czując, że jestem bezradna. On nic nie odpowiedział. Wstał i już chciał wyjść, gdy na chwilę przystanął. Odwrócił się i posłał mi spojrzenie.
- Masz zakaz spotykania się z tym szczeniakiem. Koniec kropka. - wyszedł, trzaskając drzwiami.
Schowałam twarz w dłonie, czując, że kolejna fala płaczu zaraz zaleje moją twarz.
***
- Justin, musimy porozmawiać. - pociągnęłam chłopaka na stronę, gdy rozmawiał z kolegami. Spojrzał na mnie dziwnie. Westchnęłam głośno.
- Przepraszam Cię za wczoraj.. Mój tata.. Nie wiem dlaczego, on Cię nie lubi. - wyciągnęłam to z siebie. Szatyn objął mnie w talii i delikatnie pocałował w czoło.
- Nie przejmuj się tym tak. Zejdziemy po prostu z drogi Twojego taty. - odpowiedział, odgarniając mi kosmyk włosów za ucho.
- Ale.. Justin.. - wymruczałam, wtulając się w niego. Miłe dreszcze pojawiły się na całym moim ciele, gdy dotknął ręką mojej ręki i splótł nasze palce.
- Postaramy się to zmienić, dobrze? Żeby mnie polubił. - przybliżył lekko swoją twarz, do mojej.
Zmarszczyłam czoło, wiedząc jak będzie trudno przekonać mojego tatę.
- Ej. Nie chce Cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. - wyszeptał w moje usta, złączając nas pocałunkiem.
________________
PROSZĘ PRZECZYTAJCIE!
 Witajcie! I oto mamy kolejny rozdział ! :) Tarararam. :D
Przyznaję, ostatnimi czasy naprawdę trudno jest mi pisać te rozdziały co dwa dni. Bardzo dużo się u mnie dzieje..
Ale daję radę i to jest najważniejsze :>
Co sądzicie o takiej akcji? Jak myślicie, dlaczego tata Melody nie lubi Justina? :) I czy uda im się przekonać jej ojca?
Wiem, że ostatnio Was zaniedbałam.. Nie odzywałam się pod rozdziałami.. Ale wiedzcie, że naprawdę widzę postępy tego bloga. PONAD 11 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ. 
Nie spodziewałam się tego, zaczynając to opowiadanie. Kocham każdego z Was.. Dajecie mi siłę na pisanie kolejnych rozdziałów. Gdy tu wchodzę, wiem, że czekają na mnie komentarze, które muszę przeczytać! :)
Tak, czytam każdy komentarz. Uwielbiam je czytać, bo wtedy wiem, że to.. Co tu piszę, nie idzie na marne.
Więc pamiętajcie o tym. Jesteście mi strasznie potrzebni. To WY napędzacie tego bloga. I jest mi niezmiernie miło, gdy grono czytelników się powiększa. Dziękuję Wam bardzo za to wszystko.
Kolejny rozdział za dwa dni. : )

sobota, 10 sierpnia 2013

`The Darkness Of Her Soul` rozdział. 25

- J..Ja..Jak to moją mamą? Blair, pomieszało Ci się coś? Żartujesz? Przecież jesteś moją opiekunką. - wychrypiałam po dwóch minutach ciszy.
- Melody, ja wiem, że jesteś w szoku.. Ale to ja jestem Twoją mamą. - kobieta spojrzała w moje oczy, pełne zagubienia i zdezorientowania.
- Ale jak to możliwe? - zapytałam, dalej nic nie rozumiejąc. Kobieta, którą kiedyś nazywałam matką, dotknęła mojej dłoni.
- Kochanie..
- Puść mnie. Macie mi to wszystko wytłumaczyć! - syknęłam, nie wiedząc co się dzieje.
- Kiedyś byłam z Twoim tatą. - zaczęła Blair, a moje źrenice poszerzyły się do granic niemożliwości. - Pojawiłaś się tak szybko. Nie wiedzieliśmy co robić. Twój tata.. Znalazł sobie inną kobietę. To była właśnie Isabela. Bałam się, zostać z Tobą sama.. Więc oddałam im Ciebie. Ale po kilku latach wróciłam tu. Tęskniłam za Tobą. I zostałam opiekunką. - Kobieta powoli i ostrożnie wypowiadała każde zdanie. Schowałam twarz w dłonie.
- Ale.. Jak to.. Ty z Tatą. .Ty moją mamą. - mówiłam sama do siebie, kręcąc głową na boki. Tata podszedł do mnie i kucnął przede mną. Chwycił moje dłonie. Chyba nigdy w życiu nie rozmawiałam tak poważnie z rodzicami.. Znaczy się z Blair.. Moją mamą.. I tatą..
- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?! Cały czas mnie okłamywaliście. - krzyknęłam, wyrywając się z uścisku taty.
- Melody, to nie tak..
- Cały czas żyłam w przekonaniu.. Że ona. - wskazałam pogardliwie głową, na Isabellę. - To moja matka. I nagle wszystko traci sens. Nagle wszystko się zmienia i okazuje się, że nie jest tak, jak przez cały czas mówiliście. Tracę to, co było moim podłożem. - akcentowałam każde słowo, spoglądając to na tatę, to na Blair. Oboje nie wiedzieli co powiedzieć.
- Chcieliśmy Ci to uświadomić, gdy będziesz dorosła.. - szepnęła moja "opiekunka".
- W dupie mam już te wyjaśnienia. Zniszczyliście wszystko! - wybiegłam, czując piekące łzy pod powiekami. To nie tak miała wyglądać moja rodzina.
Szybko ubrałam pierwsze lepsze buty i trzasnęłam drzwiami. Nie zwracałam uwagi, że zaczyna się chmurzyć i zaraz rozpęta się burza. Biegłam, biegłam szybko przed siebie. Omijałam ludzi, którzy pośpiesznie wracali do swoich domów. Wbiegłam do parku, który przez tą pogodę opustoszał. Opadłam bezwładnie na ławkę, czując pierwszą kroplę deszczu. Jęknęłam głośno, bo wiedziałam, że zaraz razem z deszczem, zaczną spływać moje łzy.
- To niemożliwe.. - szlochałam, czując chłód na całym ciele. Po chwili zauważyłam pierwszy błysk na niebie i skuliłam się.
Pozwoliłam uwolnić się łzą. Moim ciałem zawładnęły gwałtowne wstrząsy płaczu. Nie czułam już nawet deszczu.
Jak to możliwe? Tyle lat żyłam w przekonaniu, że oni są moimi biologicznymi rodzicami. Jedna chwila wystarczyła, by zniszczyć wszystko w to, co wierzyłam. To, co kochałam. Pociągnęłam nosem.
- Melody?! Co Ty tu robisz? - ktoś podniósł głos, a ja uniosłam swoją zapłakaną twarz w górę. Zauważyłam mokrego Justina z zakupami i .. Kobietę. Strasznie podobną do niego. Jego mamę. Na ten widok, jeszcze bardziej wybuchnęłam śmiechem. Zauważyłam tylko, że Justin wymienia kilka słów ze swoją mamą, a ta odchodzi. Już po chwili, szatyn klękał przy mnie. Kręciłam głową na boki, czując w sercu rozrywający ból.
- Kochanie, spójrz na mnie. - chłopak chwycił mój podbródek i skierował ku sobie. Otworzyłam zapłakane oczy, zatapiając się w jego czekoladowych tęczówkach. Na chwilę, zapomniałam o wszystkim i poczułam to miłe uczucie w dole brzucha.
- Nie płacz.. Już spokojnie. - otarł moje łzy, siadając koło mnie. Objął mnie silnie, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
- Co się stało?
Zmarszczyłam czoło, widząc jego zmartwioną minę i wtuliłam się w jego tors. Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. On nic nie powiedział, tylko czule pocałował mnie w czoło i czekał, aż się uspokoję. To chyba żart. Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Jestem pewna, że gdy wrócę do domu, to wszystko wróci do normy. Blair przywita mnie uśmiechem i powie, że żartowała. Ojciec również się uśmiechnie. Co ja pierdolę. Muszę zacząć trzeźwo myśleć, bo zaraz odlecę w krainę, gdzie wszystko jest piękne, dobre i w ogóle zajebiste.
Taka jest prawda, że byłam kurwa oszukiwana przez siedemnaście lat i nikt, nikt nie pofatygował się, żeby wyjawić mi prawdę. Aż do teraz. Teraz, kiedy jestem prawie dorosła. Nienawidzę ich za to..
Uspokoiłam tętno i rozluźniłam uścisk Justina. Westchnęłam głośno, gdy ściągnął swoją bluzę i okrył mnie nią. Dopiero teraz zauważyłam, że było mi naprawdę zimno. Uniosłam powieki, by móc spojrzeć na chłopaka. Głaskał mnie po głowie i czule, przytulał.
- Moja matka, nie jest moją matką. - wysapałam, opadając głową, na jego ramię. Tak ciężko, było mi powiedzieć te słowa..
- Jak to? Nie rozumiem.. - szatyn zdezorientowany spoglądał na mnie.
- Blair, moja opiekunka jest moją prawdziwą mamą.. Dzisiaj się dowiedziałam. - przełknęłam głośno ślinę, a chłopak oparł się czołem o moje czoło.
- Nie płacz, skarbie.
- Justin.. Oni oszukiwali mnie, przez tyle lat.. - pociągnęłam nosem. Poczułam miłe ciepło, bijące od niego.
- Robili, to, dla Twojego dobra. Nie chcieli Ci mieszać w głowie, gdy byłaś mniejsza. - Justin próbował ich wybronić.
- Ale co z tego, skoro teraz, gdy jestem starsza, jeszcze gorzej mi namieszali.
- Musisz ich zrozumieć, słońce. Dla nich, to też trudne.
Analizowałam słowa, mojego chłopaka. Fakt, miał rację. Ale to nie oni żyli przez całe życie w kłamstwie. Nic nie odpowiedziałam, tylko szturchnęłam nosem, o nos Justina. Ten, uśmiechnął się i lekko pochylił. Po moich rękach przeszedł dreszcz, gdy złączył nasze usta pocałunkiem. Tymi gestami, pozwalał na to, że zapominałam o wszystkim, co działo się dookoła. Tak bardzo go kochałam. Pierwszy raz w życiu, mogłam zaznać smak miłości. I nigdy nie będę tego żałować.
 Pogłębiłam nasz pocałunek, pozwalając mu na wejście językiem do środka. Oboje, walczyliśmy o dominację, aż przerwaliśmy, by zaczerpnąć powietrza.
- Lepiej będzie, jeśli teraz wrócisz. Oni na pewno się o Ciebie martwią. - burknął szatyn, chodź widziałam w jego oczach, że najchętniej zostałby tu ze mną.
- Masz rację..- westchnęłam, wstając.  Justin szczelniej opatulił mnie swoją bluzą i chwycił dłoń, splatając nasze palce.
Szliśmy tak w głębokiej ciszy. Chyba nikt teraz nie chciał nic powiedzieć. To było po prostu niepotrzebne. Spoglądałam, jak liść bezwładnie opada na ziemię, pod ciężarem kropel deszczu i myślałam o dzisiejszym dniu. Tak bardzo bym chciała, by Justin został u mnie na noc. Ale wiem, że to niemożliwe. Nie teraz. Nie w tej sytuacji. Wkroczyliśmy przed mój dom i przystanęliśmy.
- Dziękuję Ci, Justin. Potrzebowałam dzisiaj Ciebie. - uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę, a on przyciągnął mnie do siebie, jak najbliżej. Musnął moją wargę, lekko ją podgryzając.
- Kocham Cię, księżniczko. Już zawsze będę przy Tobie. - wyszeptał w moje usta, powodując, że kąciki moich ust jeszcze wyżej się uniosły.
- Ja Ciebie również kocham, Książę. - zaśmiał się słysząc te słowa i oplótł mnie, wokół talii. Nagle usłyszeliśmy dźwięk, otwieranych drzwi i zza nich wyłoniła się głowa. Dokładniej.. Mojego taty.
Moje serce zamarło.
- Co Ty tutaj do cholery z nim robisz ?!

czwartek, 8 sierpnia 2013

`The Darkness Of Her Soul` rozdział. 24

- Musimy porozmawiać.
Moje ciało oblał zimny pot i z trzęsącymi się rękami podeszłam bliżej stołu, gdzie znajdowali się rodzice. Obdarzyłam ich niepewnym spojrzeniem i odsunęłam krzesło, by usiąść.
- Jesteś już wystarczająco dorosła.. - zaczął mój ojciec, a moje brwi uniosły się do góry. Mama próbowała nie patrzeć w moje oczy, więc intensywnie wpatrywałam się w tatę.
- Herman, możemy porozmawiać? - usłyszałam spanikowany ton Blair, a zaraz po tym rodzice szybko się rozeszli do pokoi. Zirytowałam się ich zachowaniem. Nie wiem, jak długo czekałam. Trzydzieści minut? Czterdzieści? Wreszcie tata wrócił do salonu.
- Więc o czym chcieliście ze mną porozmawiać? - starałam się, aby ton mojego głosu wyszedł jak najmilej. Mężczyzna podrapał się po głowie i zmieszał.
- O Twoich wynikach w nauce. Ale to już nie ważne. Idź spać. - Odpowiedział, surowo. Skrzyżowałam ramiona, wyczuwając kłamstwo. Wstałam i szybkim krokiem udałam się na górę, do swojego pokoju.
Najpierw chcą ze mną gadać, a potem kłamią. Typowe u nich.
Zerknęłam, na wyświetlacz telefonu. Nowa wiadomość.
" Dobranoc, Księżniczko. " 
Uśmiechnęłam się, odczytując ją i szybko odpisując.
" Dobranoc, Książę. "
Chciałabym, żebym już zawsze była taka szczęśliwa, jak teraz.
***
- Blair, nie wiesz o co może chodzić rodzicom? Zachowują się dziwnie. Wczoraj chcieli pogadać, ale gdy Ty się wtrąciłaś, to zamilknęli. Możesz mi to wyjaśnić? - zapytałam, biorąc swoją torbę do salonu. Kolejny dzień szkolny, łuhu. Ale się cieszę.
- Nie wiem, Melody. Ja tylko pytałam Twojego tatę, o parę drobnostek. - w jej głosie coś mnie zaniepokoiło, dlatego zadałam kolejne pytanie.
- Czy Ty mnie okłamujesz?
- No jasne, że nie, rybko. Leć już do szkoły, bo się spóźnisz. - kobieta ucałowała mnie w czoło, szybko wymijając i biegnąc do pokoju.
Co oni wszyscy tacy dziwni? Co się znów stało?
Usłyszałam szczekanie z kuchni.
- Och.. Eyes. Byłam z Tobą rano. Kolejny spacer po południu, jasne? - jęknęłam, głaszcząc psinkę i wychodząc z domu. Dziś było wyjątkowo ciepło i cieszyłam się, że już niedługo koniec roku szkolnego. Pozostał tylko tydzień. Zagryzłam wargę, gdy w oddali zauważyłam Justin, stojącego przy mojej przyjaciółce.
- Cześć wszystkim. - zagadnęłam, szturchając Jacoba w ramie i puszczając oko do Elen. Poczułam ręce, splatające mnie w pasie i przyciągające do jakiejś osoby. Zaśmiałam się.
- Cześć, słonko. - szept w moim uchu tylko potwierdził to, że był to Justin. Elen zachichotała na ten widok, a Jacob poruszył zabawnie brwiami. Musnęłam delikatnie wargi szatyna
- No, proszę, proszę. Nasza Melody ma chłopaka. - jedna z cheerliderek stanęła obok naszej paczki.
- Zamknij się, Alison. - wywróciłam oczami, głaszcząc Justina po policzku. Elen stanęła naprzeciw dziewczyny i szturchnęła ją palcem.
- A co, zazdrosna?
- O nią? Ani trochę. Ten chłopak się nią pobawi i rzuci.
- Jasne, jeszcze czego. - szatyn zainterweniował, czując, że lekko spinam się na ciele.
Tak, przestraszyłam się trochę. Tego, że może grać ze mną, tak.. Jak ja kiedyś próbowałam z nim.
Dziewczyna tylko zarzuciła blond lokami i odeszła, kręcąc pupą. Nie wierze, że kiedyś taka byłam.
- Dobra, chodźmy, bo się spóźnimy na lekcję. - Elen warknęła, ciągnąc nas w stronę wejścia do szkoły.
- Wierzysz jej? - szatyn zapytał mnie, biorąc moją twarz w swoje dłonie. Skierował mój wzrok na siebie i próbował odczytać coś z moich oczu.
- Justin..
- Nie wierz jej, jasne? Jesteś pierwszą dziewczyną, która mnie tak zainteresowała na poważnie. Nie chcę Cię skrzywdzić. Mam nadzieję, że Ty mnie też nie chcesz.- dodał, przejeżdżając palcem po mojej wardze. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i weszliśmy do szkoły, trzymając się za ręce.
***
- Słuchaj, może po szkole wybierzemy się na jakiś spacer? - Justin zaproponował, uśmiechając się szeroko, gdy splotłam ich palce. Staliśmy na korytarzu, a każda z dziewczyn patrzyła na mnie ze wściekłością. Nic dziwnego, mam najprzystojniejszego chłopaka w szkole.
- Przepraszam, słońce, nie mogę. Muszę załatwić pewną sprawę.. - zagryzłam wargę, przybliżając się i przymykając oczu. Pocałował mnie delikatnie, przyciągając do siebie. Wtuliłam się w jego tors, jak najwięcej wciągając jego zapach.
- Coś się stało?
- Nie, w porządku jest. Tylko, muszę porozmawiać z rodzicami. - szepnęłam, poprawiając jego koszulę i zaglądając w jego oczy.
- Ufasz mi, prawda?
- Ufam Ci.
- Kochasz mnie?
- Kocham Cię.
- Pocałujesz mnie?
- Pocałuję Cię. - zaśmiał się, podgryzając moją wargę.
Uśmiechnęłam się, gdy odpowiadał na te pytania. Jestem taką szczęściarą. Wszystkie problemy, jakie mam znikają wtedy, gdy on się pojawia. Czuję się tak lekko i dobrze, że chciałabym by cały czas był przy mnie. To takie dziwne. Nie przypuszczałabym, że zakocham się akurat w nim. W tym chłopaku, który kiedyś miał być moją zdobyczą. Jeden gest odmienił całe moje życie.
***
- Nie możemy jej o tym powiedzieć, Herman. - w kuchni toczyła się kłótnia, gdy wślizgnęłam się do mieszkania.
- Kiedyś musi się dowiedzieć. To jest dobra chwila. Potem może być za późno.
- Ale ja na to nie pozwalam. Jeszcze nie teraz. - Blair wtrąciła swoje trzy grosze i weszłam do jadalni.
Stanęłam tak, aby każdy z nich mógł mnie zobaczyć. Jak na zawołanie wszyscy pobladli i zamilkli.
- O czym macie mi nie mówić? Dlaczego tylko ja o niczym nie wiem? Co tu się do cholery dzieje ?! - podniosłam głos, uderzając pięścią o stół.
- Uspokój się. - moi rodzice wymienili spojrzenia, a Blair jęknęła cicho.
- Nie, dopóki ktoś mi tego nie wytłumaczy.
Opiekunka chwyciła moje dłonie i odsunęła mi krzesło. Nie potrafiłam tutaj niczego ogarnąć. O czym nie chcą mi mówić? ..
Usiadłam spokojnie, rozglądając się po twarzach wszystkich. Każdy milczał, jakby słowa utknęły w ich gardle.
- Więc? - pośpieszyłam ich, warcząc.
- Melody.. Bez względu na to co się dowiesz, my i tak Cię kochamy..- zaczęła moja mama, a ja wywróciłam oczami.  Ta jasne, a mogą przejść do sedna?
- Bo widzisz.. - Blair zaczęła, głaszcząc moją rękę. Spojrzałam na nią, zaciekawiona, a moi rodzice objęli siebie.
- Jestem Twoją mamą, Melody. - oznajmiła opiekunka, a ja otworzyłam buzię.

wtorek, 6 sierpnia 2013

`The Darkness Of Her Soul` rozdział. 23

Melody.
- Żałujesz?
Otworzyłam buzię, by móc coś powiedzieć. Ale.. Nie wiedziałam co. Spoglądał na mnie zaciekawiony, tymi swoimi brązowymi oczami. Dopiero po chwili zorientowałam się, że wyglądam głupio, dlatego zacisnęłam usta.
- Odpowiedz. Ja nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.. Melody, odmieniłaś moje życie. Sprawiłaś, że pierwszy raz poczułem coś silnego do dziewczyny. Nie chcę tego.. - Przerwałam mu gwałtownie. Przyciągnęłam za koszulę i musnęłam jego wargę. Oboje uśmiechnęliśmy się szeroko. Znów poczułam te ogromne ciepło w brzuchu i wirujące motyle. Ale wiecie co ? Pokochałam to. Pokochałam go.
- Juuuustin! Chcę na lody. - Jazmyn jęknęła, wychylając swoją główkę przez szybę. Szybko odczepiłam się od szatyna, oblizując usta.
- Już idę, aniołku. - chłopak odpowiedział, całując mnie w policzek i idąc w kierunku do samochodu. Stałam tak jeszcze przez pięć minut, machając im na pożegnanie.
***
- Czy możesz mi to wszystko wyjaśnić?! Widzę Cię całą i zdrową, jak tańczysz sobie na parkiecie. Trzydzieści minut później, nigdzie nie mogę Cię znaleźć. Co gorsze. Żadnego kontaktu, aż do teraz! - Elen zrobiła mi wykład, na temat wczorajszej imprezy. Zajadałyśmy się lodami, siedząc przy lodziarni.
- El, przepraszam bardzo, noo. Ile razy mam to jeszcze robić?- wywróciłam oczami, na wspomnienie dzisiejszego poranka, uśmiechnęłam się ukradkiem.
- A może mi chociaż powiesz, co robiłaś? - Przyjaciółka złagodniała, chodź wciąż miała surowy wyraz twarzy. Przełknęłam ślinę, ledwo co hamując zadowolony uśmieszek.
- Byłam z Justinem.
- Z JUSTINEM?! Przecież on Cię zranił, idiotko. - warknęła, podnosząc głos, a ja głośno westchnęłam.
- Alee..
- Zapomniałaś już, przez kogo to robiłaś? - dziewczyna odkryła długie rękawy mojej bluzy i wskazała na rany.
- Ty nic nie rozumiesz. Wszystko wyjaśniliśmy. I chyba.. wszystko idzie.. W dobrą stronę. - mówiłam z przerwami, zagryzając wargę. Blondynka uśmiechnęła się szeroko, łapiąc mnie za rękę i ściskając.
- Melody się zakochała! - pisnęła głośno, a część ludzi zwróciła na nas uwagę. Zaśmiałam się, przykrywając jej twarz, ręką.
- Zamknij się. Jeszcze nic nie wiadomo, jak to będzie. - uciszyłam jej chichot, wsadzając loda do buzi.
***
*Rozmowa*
- Melody.. Możesz się ze mną spotkać za pół godziny? - usłyszałam jego głos w słuchawce i znów cały świat zawirował. Tak bardzo go lubiłam..
- Jasne. Przyjdziesz po mnie?
- Tak. Więc, czekaj na mnie. Księżniczko. - szepnął, a ja jęknęłam cicho, gdy się rozłączył. Stanęłam przed szafą, wyciągając krótkie szorty i neonową bluzkę. Na kostkę naciągnęłam neonowe trampki i maznęłam błyszczykiem usta. Uśmiechnęłam się do lustra, rozczesując włosy. Gdy usłyszałam dzwonek, zbiegłam szybko na dół.
- Otworze, Blair!
Stanął w progu. Jak zwykle, oblał mnie zimny pot, gdy zobaczyłam tę jego idealną twarz. Uśmiech. Te rysy. Oczy. Musnął lekko moją wargę, przygryzając ją trochę. Zarumieniłam się, chwytając jego dłoń i dając się prowadzić do jego samochodu. Otworzył mi drzwi i pozwolił swobodnie wejść na miejsce obok kierowcy. Opiekuńczo zapiął mi pasy, muskając przy tym swoimi włosami mój policzek.
Odpalił silnik i uśmiechnął się do lusterka. Odwróciłam twarz w jego stronę.
- Mogę wiedzieć, gdzie jedziemy? - zapytałam, kładąc rękę na swojej nodze. Przykrył ją, swoją.
- Niespodzianka.
***
Szłam chwiejnym krokiem, nie wierząc co widzę. Byliśmy na plaży, tak. Ale to nie przypominało jej ani trochę. Na każdym kawałku drogi prowadzącej, do wody leżały płatki róż. Obok płatka, czerwona świeca. Otworzyłam buzię ze zdziwienia, gdy pociągnął mnie za sobą. Wtedy, zorientowałam się, że zaprowadził mnie na koc, gdzie leżała butelka wina i kieliszki. Usiedliśmy, a ja milczałam. Otwarł wino i nalał po trochu, do kieliszka. Podał mi go i uśmiechnął się czarująco.
- Proszę.
- Jak to.. Wszystko.. Justin. Jeszcze nikt nigdy tak się dla mnie nie postarał. - przejęłam kieliszek, stukając go z nim i upijając łyka.
- Jestem romantykiem.
Oparłam się głową, o jego ramię, wzdychając głośno. Jego dłoń, delikatnie głaskała moje włosy.
- Melody..
- Tak? - podniosłam się, spoglądając w jego oczy i zagryzając wargę.
- kocham Cię.
Chwyciłam się za serce. Jeszcze nigdy tak szybko nie biło. Nigdy nie czułam tego, co teraz. Nigdy nie czułam się taka.. Ważna?
- Księżniczko, wszystko w porządku? - pochylił się nade mną. Uśmiechnęłam się pewniej, przyciągając go do siebie, tak, że ja opadłam na koc, a on był centymetr od mojej twarzy.
- W jak najlepszym. Bo tu jesteś. - wypowiedziałam ostrożnie te słowa, złączając nasze usta i pozwalając mu na dostęp jego języka. Walczyliśmy o dominację, aż w końcu dałam spokój i przeszliśmy w spokojniejszy pocałunek. Jego ręce powędrowały na moją talię. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie, by zaczerpnąć powietrza i znów powrócić do pocałunku.
- Justin..
- Tak?
- Ja Ciebie też kocham. - zaśmiałam się do jego ust i wplotłam ręce w jego włosy.
Teraz już nikt nie miał prawa nam przerwać.
Ciepło jego ciała niemal mnie parzyło. Nikt mną tak nie zawładnął, jak on. I wszyscy mieli rację. To on zdobył mnie. Teraz się tego nie boję. Jedyne co czuję, to, to.. Że jestem szczęśliwa.  Patrzyliśmy w swoje oczy, lekko pocierając wargą o swoją wargę.
***
- Dziękuję, za wspaniały wieczór, Księżniczko. - poczułam jego oddech na karku, gdy staliśmy pod drzwiami mojego domu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- To ja dziękuję. - odwróciłam się, a on przygwoździł mnie do drzwi, pocałunkiem. Próbował pogłębić namiętny taniec języków, ale musiałam go od siebie odsunąć.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym tu stać i zatrzymać się w tej chwili. Niestety, muszę już wejść do mieszkania. Rodzice.. - jęknęłam do jego ucha, a on pokiwał jakby lekko z rozczarowaniem. Uśmiechnęłam się, ostatni raz przygryzając lekko jego szyję.
- Dobranoc, Justin.
- Dobranoc, Księżniczko.
Gdy oddalił się na tyle samochodem, że już nie widziałam świateł, ostrożnie przekręciłam kluczyk w drzwiach. Otworzyłam je lekko, starając się uciszyć skrzypienie, przy otwarciu. Zdenerwowana, zamknęłam je, szybko ściągając buty i odwieszając torebkę na wieszak. W salonie, zastałam zapalone światło, oraz moich rodziców, przy stole z kamiennymi twarzami.
- Melody. Musimy porozmawiać. - Surowy ton, mojej matki, uderzył mnie w jej głosie