czwartek, 27 czerwca 2013

`The Darkness Of Her Soul` rozdział. 3

- Kurwa, wyłącz ten budzik ! - Elen szarpała mną, aż w końcu otworzyłam jedno oko, a następnie drugie.
- Coo?.. Ych.. Ale ja nie mam budzika ustawionego.. - Wymamrotałam i podniosłam telefon z blatu. Dzwonił jakiś nieznany numer.
- Czego?
- Hej maleńka. - Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Kto to kurwa, był? Wywróciłam oczami.
- Nara. - Rozłączyłam się i padłam głową na łóżko. Po chwili, pochłonął mnie sen. Spałam chyba 5 minut. Bynajmniej, tak mi się wydawało, bo Elen zaczęła skakać po łóżku, jak jakaś opętana.
- Co znowu... ? - Popatrzyłam na nią, a ona przez sen, mówiła jakieś głupoty i udawała, że biega. Zachichotałam trochę, budząc ją.
- Co się dzieje ? - Otworzyła szybko oczy, a ja wybuchnęłam śmiechem. Ona również się zaśmiała. Poczułam okropny ból głowy i suchość w gardle.
- Pić mi się chce. - Powiedziałyśmy równocześnie i znów się zaśmiałyśmy. Wstałyśmy szybko i zbiegłyśmy na dół, omal nie zabijając się na schodach. Elen, zaczęła pić wodę z kranu, a ja zdążyłam wypić wodę mineralną. Ponownie się zaśmiałam, gdy zauważyłam, co ona wyprawia.
- Nienormalna jesteś.
- Wcale, że nie. - Opluła się wodą, a ja spojrzałam na nią żałośnie, przez co zaczęła się śmiać. Usiadłam na kanapie, przed ogromną plazmą i westchnęłam.
- Gdzie są Twoi rodzice? - Zapytała, biegnąc i wskakując obok mnie. Wzruszyłam ramionami.
- W dupie to mam.
Wiedziałam, że w moim głosie, dało się wyczuć minimalne emocje. Czasem nie wychodziło mi mówienie z obojętnością. Elen spojrzała na mnie ze współczuciem, a ja poczułam złość. Czemu zawsze to wszyscy robią ? Przecież mówię, że mnie to nie obchodzi.
- No co? - Warknęłam, a ta zmieniła sposób patrzenia i włączyła telewizję. Milczałyśmy. Podkuliłam nogi, podpierając głowę na ręce.
- Cześć dziewczyny. - Do domu weszła moja opiekunka, a ja rozpromieniłam się. Zauważyłam, że ma torby. Wstałam, pomagając jej zanieść je do kuchni.
- Hej Blair. - Elen odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. El, bardzo lubiła Blair. Zresztą kto by jej nie lubił? Zaśmiałam się w duchu. Pomogłam jej rozpakować zakupy.
- Co tam ? Jadłyście już śniadanie ?
Pokręciłam głową przecząco. Ta przytuliła mnie.
- No to Wam zrobię. Co powiecie na jajecznicę a'la Blair? - Rozpromieniła się.
- Brzmi smakowicie. - Elen klasnęła w dłonie, a ja wystawiłam w stronę opiekunki język. Znów usiadłam obok Elen, spoglądając na nią.
- Nie musisz przy mnie udawać, że nie obchodzą Cię rodzice. - Szepnęła niesłyszalnie. Mój puls się gwałtownie podniósł.
- ALE ONI MNIE NIE OBCHODZĄ ! - Wydarłam się, a Blair wychyliła się z kuchni. Spojrzała na Elen smutno, a ta spojrzała na mnie. Poczułam uczucie bezsilności.
- Dlaczego nie możecie tego pojąć? Dlaczego posyłacie mi takie spojrzenia? - Opadłam na kanapę, czując łzy pod powiekami. Nie poddałam się. Nie byłam taka mięciutka. Nie popłakałam się, tylko sparaliżowałam je obydwie wzrokiem. Zaraz zmieniły temat.
- Z czym chcecie tą jajecznicę? - Zapytała mnie blondynka.
- Z szyyynką. - Elen uśmiechnęła się szeroko, a sytuacja się rozluźniła. Nie mogłam się jednak uspokoić, więc szybko przebrałam się w sukienkę do kolan, buty na lekkim obcasie i narzuciłam płaszcz, gdyby padało. Wyszłam szybko, trzaskając drzwiami.
Nie obchodzą mnie. Dlaczego nikt nie potrafi tego zrozumieć? Skoro nie uczestniczą w moim życiu, to znaczy, że nie mam się tym przejmować. Nie są dla mnie rodzicami. I tyle. Uspokoiłam oddech i uśmiechnęłam się słabo pod nosem. Zauważyłam pod ratuszem, znów tego chłopaka. Ciekawość mnie zżarła i podeszłam ponownie bliżej. Wsłuchałam się w piękny rytm, a gdy skończył, od razu przypomniało mi się, jaki miałam ułożyć plan.
- Hej. - Odezwałam się, zagryzając wargę. Może tym razem podziała? Szatyn obrócił się w moją stronę.
- A.. Cześć. Ty jesteś.. ? - Zapytał niepewnie, lekko się uśmiechając. Zaczerwieniłam się z poirytowania. Jak można nie pamiętać mojego imienia? No jak ?! Przecież ja pamiętam Twoje.
- Melody. - Warknęłam. Pokiwał głową, na znak, że usłyszał.
- Przepraszam, mam dziś dziwny dzień. - Odpowiedział, pakując pieniądze do jakiejś saszetki i chowając gitarę. Jasne.. Ale mojego imienia się NIE ZAPOMINA, CZŁOWIEKU. Prychnęłam pod nosem, na znak oburzenia, a on obleciał mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego przesłodko.
- To może teraz, dasz się wyciągnąć na jakąś kawę?
Pokiwał przecząco głową. Egh.. Człowieku. Jak może na Ciebie nie działać mój seksapil ?
- Przepraszam. Ale raczej nigdy. - Zaśmiał się. Spaliłam buraka. Że co ?!
- Dlaczego ?
- Em.. Nie mam po prostu czasu. Szkoła, praca, dom, rodzina. I tak w kółko.
Pokiwałam głową, zamyślona.
- To, nazywasz pracą? - Prychnęłam złośliwie, a on spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
- Niektórzy tak zarabiają na życie. - Wysyczał, a mnie zrobiło się ciut przykro. Mimo to, nie zamierzałam odpuścić. Stanęliśmy pod jakimś dziwnym, małym domkiem. Spojrzałam na niego. Zakłopotał się.
- Em, to żegnaj.
- Do zobaczenia. - Zaśmiałam się uroczo, na co uniósł dziwnie brwi do góry i poszedł w stronę drzwi. Odwróciłam się na pięcie. NIE. Tak tego nie zostawię, kochanie. Na pewno, nie. Hahha, jeszcze mnie popamiętasz.

_____________
Krótszy rozdział, ale to dlatego, że późniejsze rozdziały będą dłuższe i będzie WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ Justina :) .
Pozdrawiam, kochani <3 .

3 komentarze:

  1. Kocham *.*
    Rozdział jak zwykle zajebisty :D
    Już się nie mogę doczekać kolejnego ; ))
    Pozdrawiam ; **

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle zajebiście;) Masz niesamowity talent i dobrze o tym wiesz bo codziennie ci to powatarzam. Wydaje mi się, że to opowiadnie będzie najlepsze z tych które pisałaś ;)Jestem TWOJĄ fanką ;) Czekam na kolejny ;*
    Kooooocham <3 / PAŁKIŚ

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin jest taki nieugięty ;)

    OdpowiedzUsuń