Siedziałam zadowolona przed lustrem.
- No cześć, ślicznotko. - Zaśmiałam się szyderczo, dokańczając malowanie ust, czerwoną szminką. Oblizałam lekko wargi, czując malinowy posmak. Spięłam włosy w kok, zakładając letnią sukienkę, powyżej kolan. Do tego czerwone balerinki i spryskałam się swoimi mocno słodkimi perfumami.
Usłyszałam dzwonek swojego telefonu i odebrałam połączenie.
- Mówi Twoje marzenie. - Szepnęłam.
- Moje marzenie, powiadasz ?Czyli jesteś blondynem, o jasnej karnacji, niebieskich oczach i mięśniach, jak zapakowane poduszki, pod bluzką? - Usłyszałam poirytowany głos, Elen. Zachichotałam.
- Może. - Wyjrzałam, przez balkon. Zauważyłam przyjaciółkę, pod moim domem. Rozłączyła się.
- Może byś już tak wyszła ? Ile mam czekać? Znowu się spóźnimy do szkoły. - Wykrzyczała, a ja wywróciłam oczami. Przewiesiłam przez ramię torbę i wsadziłam do niej swoje papierosy i inne już mniej potrzebne rzeczy, takie jak np. Książki. Zaśmiałam się, z siebie. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze.
- Boska jesteś. - Zrobiłam dzióbek do lustra i zbiegłam na dół. Zauważyłam Blair w kuchni, która stała tyłem do mnie.
- Lecę. - Krzyknęłam, otwierając drzwi.
- Chwila, chwila. A śniadanie ? - Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, wskazując głową, na kanapki zapakowane na blacie. Prychnęłam.
- Blaaaaair. Ale ja NIGDY nie jem śniadanie w szkole. Zawsze tylko lunch, na stołówce. - Wywróciłam oczami, na co, Blair podniosła kanapki z blatu i wsadziła mi je do torby.
- Nie obchodzi mnie to. A jak zgłodniejesz ? Nie ma gadania. I miłego dnia, w szkole. Nie wagaruj. - Pokiwała mi palcem przed nosem, a potem uśmiechnęła się promiennie.
- Doooobrze.
Po wyjściu, od razu zauważyłam wkurzoną minę Elen.
- Meeelody Night. Dlaczego zawsze muszę na Ciebie czekać? Spóźnimy, się, jak nie zaczniemy biec. - Warknęła, a ja zachichotałam.
- Najwyżej nie będziemy na jednej lekcji. - Wzruszyłam ramionami, mówiąc obojętnym tonem.
- O nie, nie. Nie pozwolę Ci zawalić semestru, przez nie chodzenie na lekcje. Jesteś mądra, ale nie chce Ci się. Chodź, już ! - Elen wygłosiła swoje kazanie, a ja poddałam się jej słowom i posłusznie zaczęłam za nią biec. Po drodze mijałyśmy jakąś grupkę chłopaków. Jakiś złapał mnie w biegu i oplótł w biodrach.
- Hej. Gdzie tak biegniesz, maleńka? - Poczułam odór alkoholu i zasadziłam mu kopa w krocze. W jednej chwili mnie puścił.
- Dla sportu biegam. - Zaśmiałam się, widząc jego bolesną minę. Zarzuciłam włosami, widząc miny zadziwionych chłopaków.
- No chodź.. - Elen, spojrzała żałośnie na chłopców i pociągnęła mnie za rękę. Znów biegłyśmy, a za sobą usłyszałam głos jednego z nich.
- Lubię ostre laski !
Ouuł, szkoda skarbie. Dobiegłyśmy pod szkołę i od razu zaczepił nas Jacob.
- Elen, Elen, Elen. Jak to możliwe, że udało Ci się przekonać MELODY do BIEGNIĘCIA do SZKOŁY- Otworzył swoją buzię, a ja zaśmiałam się.
- Tak, tak wiem. Niespotykane zjawisko. - Przytuliłam się do niego. Jacob, był jedynym chłopakiem, na którego patrzałam, jak na kumpla i nie chciałam go uwodzić. Był bardzo dobrym przyjacielem.
Czułam na sobie spojrzenia wszystkich chłopaków i dziewczyn. To.. Kiedyś było dla mnie dziwne, teraz już jest rutyną. Hah, po prostu mój wygląd ich onieśmiela. Zauważyłam, chłopaka o zmierzwionych włosach i zniewalającym uśmiechu. Już wiedziałam, że to Justin. Uśmiechnęłam się szyderczo pod nosem. Musi mi się udać. Elen spojrzała na mnie dziwnie, gdy zapatrzyłam się w jego stronę. Po chwili ruszyłam naprzeciw chłopaka.
- No nie, Jacob. Znalazła sobie kolejną ofiarę. - Elen opadła bezwładnie na plecy Jacoba, a ten się zaśmiał.
- Współczuję mu. Nie wydaje się, być jakiś wybitnie bogaty. Czemu się nim zainteresowała ?
Oboje wzruszyli ramionami.
Tymczasem, ja już zagadałam.
- Heeeeeeeeej. - Przeciągnęłam "e". Zrobił minę, pod tytułem " O Boże.. To znowu ona".
Prychnęłam, ignorując to.
- A hej.. Melody?- Przywitał się, chodź zabrzmiało to pytająco. Lekko poirytowało mnie.
- Justin, Justin, Justin. Jak Ty dalej możesz nie pamiętać mojego imienia?
Uśmiechnął się lekko łobuzersko.
- Bo mam lepsze rzeczy na głowie?
- Nie sądzę.
- Oj, to przykro, księżniczko.
- Jak Ty mnie nazwałeś?
- Księżniczka. Diwa. Królowa pychy.
Założyłam ręce na biodra, prychając.
- Odwołaj to.
- Bo co? Bo zaraz spadnie Ci korona z głowy? Nie sądzę. - Zaśmiał się wrednie, a ja wiedziałam, że muszę wdrążyć swój plan w jego życie, inaczej sobie tego nie daruję. Jeszcze będziesz całować moje stopy śmieciu.
- Okej. Przepraszam, trochę się uniosłam. Może rzeczywiście tak wyglądam. - Wzruszyłam ramionami, podnosząc ręce w geście obronnym. Uśmiechnęłam się przesłodko do niego.
- Okej. Coś chciałaś? Nie mam za bardzo czasu. - Zmarszczył czoło, a ja sfrustrowana zmarszczyłam nos.
- Chciałam tylko pogadać..
- Tak, tak chciałaś się umówić na kawę, ZNOWU. Daj sobie spokój. Nigdzie nie idę. - Wyminął mnie, podtrzymując swoją gitarę i idąc w kierunku swojej sali.
- To się okaże. - Szepnęłam sama do siebie. Odwróciłam się na pięcie, uśmiechając się dumnie pod nosem. Wróciłam do moich przyjaciół.
- Uuuuuu.. Nieudany podbój serc? - Jacob, wybuchnął śmiechem, a ja walnęłam go w ramię.
- Spokojnie, mam dużo czasu, by się z nim uporać.
Usłyszałam dzwonek, na lekcję.
- Teraz to mamy sekundę, żeby znaleźć się na matmie. - Elen ulotniła się szybko, a ja znów zaśmiałam się z Jacobem. Cała El.
- Ejj, a opowiadałem Wam ten kawał, o.. - Jacob znów zaczął gadać, gdy wychodziliśmy przed szkołę.
- Boże. Nie.. Mel, zrób coś, bo inaczej wybuchnę. -Elen sfrustrowana ciągłym gadaniem Jacoba, trzasnęła mnie we włosy. Zaśmiałam się.
- Przykro mi, chyba znów zapomniałaś, że w poniedziałki mam lekcji gry na gitarze. Musisz sobie sama z tym poradzić. - Westchnęłam. Elen pożegnała mnie pocałunkiem w jeden policzek, a Jacob w drugi. Pokręciłam głową, patrząc na nich, jak idą do domu. Co ja bym bez nich zrobiła?..
Ruszyłam w kierunku, małego budynku, obok szkoły. Tam pani Querk prowadziła swoje lekcje. Lubiłam ją, a to rzadko się zdarza, że lubię nauczycieli. Weszłam, rozglądając się. W rogu, zauważyłam znaną mi gitarę.. Czy to możliwe? Podeszłam bliżej i ujrzałam sylwetkę Justina. Zaśmiałam się szyderczo.
- Cześć.
- Nie umówię się z Tobą.
- No spokojnie, ja tu chodzę na lekcje. - Wzruszyłam ramionami, na co on pokiwał głową.
Jak to się stało, że wcześniej go nie zauważyłam ? Hm.. Nie wiem. Zresztą nie ważne, bo teraz muszę obmyślić plan, jak go uwieść.
Usiadłam do jego ławki.
- Co Ty robisz ? - Zapytał zdezorientowany, kładąc gitarę na stole.
- Em. Siedzę?
- A nie możesz gdzieś indziej?
- Nie.
Wywrócił oczami, a ja się zaśmiałam. Zauważyłam, że jego kąciki ust, prawie niewidocznie unoszą się w uśmiechu. Nareszcie. Udało się. To dopiero początek.
- Okej, więc zacznijmy od podstawowych chwytów na gitarze. - Pani Querk zaczęła, a ja cały swój umysł skupiłam na niej. Muzyka to moje życie. To coś, dzięki czemu oddycham. Wszyscy nastawili sobie gitarę, przerzucając przez ramię i powtarzali po nauczycielce. Przysłuchiwałam się chwytom Justina. Słyszałam, że coś robi nie tak i wścieka się. Postanowiłam, że sam do tego dojdzie. Aż tak się jeszcze nie poniżyłam, żeby pomagać swojej ofierze.
Grałam, nie zwracając uwagi, jak denerwuje się. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Coś Ci nie idzie. Może poprosisz panią, o pomoc?
- Dam sobie radę. - Prychnął, a ja podparłam rękę na blacie, patrząc, jak się męczy.
- Możesz się tak nie gapić? - Syknął.
- Nie.
- Bo?
- Bo lubię patrzeć, jak się ludzie męczą.
- Idiotka. - Warknął, a ja walnęłam go w ramię.
W końcu, pani podała nam dalsze chwyty, a ja znów skupiłam się na gitarze. Tylko ona i ja. Lubiłam to połączenie. To odrywało od rzeczywistości. Oparłam się wygodnie, o krzesło i zaczęłam grać znaną mi melodię, z chwytów, które podała pani Querk.
- Świetnie, Melody ! - Nauczycielka pochwaliła mnie, a ja się uśmiechnęłam dumnie.
- Wiem, dziękuję. - Wszystkie głowy, skierowały się na mnie, razem z szatynem.
- Co, zazdrościsz ? - Tym razem, to ja zagadałam.
- Nie ma czego. - Wzruszył ramionami.
- Taa..
_________________
Hej kochani ! :* . Nareszcie stawiły się, ukochane przez nas WAKACJE !
Jak wrażenia ? Jakie średnie ? Ma ktoś paseczek ? : )
Co do rozdziału, to mam nadzieję, że się Wam spodoba . Myślę, że nie wyszedł TAK ŹLE : ) .
Dużo osób pyta mnie, co ile dodaję rozdziały .
Więc UWAGA.. Rozdziały dodaję co dwa dni :) .
Dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie <3 .
I niech JUSTIN będzie z Wami ! <3 .
sobota, 29 czerwca 2013
czwartek, 27 czerwca 2013
`The Darkness Of Her Soul` rozdział. 3
- Kurwa, wyłącz ten budzik ! - Elen szarpała mną, aż w końcu otworzyłam jedno oko, a następnie drugie.
- Coo?.. Ych.. Ale ja nie mam budzika ustawionego.. - Wymamrotałam i podniosłam telefon z blatu. Dzwonił jakiś nieznany numer.
- Czego?
- Hej maleńka. - Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Kto to kurwa, był? Wywróciłam oczami.
- Nara. - Rozłączyłam się i padłam głową na łóżko. Po chwili, pochłonął mnie sen. Spałam chyba 5 minut. Bynajmniej, tak mi się wydawało, bo Elen zaczęła skakać po łóżku, jak jakaś opętana.
- Co znowu... ? - Popatrzyłam na nią, a ona przez sen, mówiła jakieś głupoty i udawała, że biega. Zachichotałam trochę, budząc ją.
- Co się dzieje ? - Otworzyła szybko oczy, a ja wybuchnęłam śmiechem. Ona również się zaśmiała. Poczułam okropny ból głowy i suchość w gardle.
- Pić mi się chce. - Powiedziałyśmy równocześnie i znów się zaśmiałyśmy. Wstałyśmy szybko i zbiegłyśmy na dół, omal nie zabijając się na schodach. Elen, zaczęła pić wodę z kranu, a ja zdążyłam wypić wodę mineralną. Ponownie się zaśmiałam, gdy zauważyłam, co ona wyprawia.
- Nienormalna jesteś.
- Wcale, że nie. - Opluła się wodą, a ja spojrzałam na nią żałośnie, przez co zaczęła się śmiać. Usiadłam na kanapie, przed ogromną plazmą i westchnęłam.
- Gdzie są Twoi rodzice? - Zapytała, biegnąc i wskakując obok mnie. Wzruszyłam ramionami.
- W dupie to mam.
Wiedziałam, że w moim głosie, dało się wyczuć minimalne emocje. Czasem nie wychodziło mi mówienie z obojętnością. Elen spojrzała na mnie ze współczuciem, a ja poczułam złość. Czemu zawsze to wszyscy robią ? Przecież mówię, że mnie to nie obchodzi.
- No co? - Warknęłam, a ta zmieniła sposób patrzenia i włączyła telewizję. Milczałyśmy. Podkuliłam nogi, podpierając głowę na ręce.
- Cześć dziewczyny. - Do domu weszła moja opiekunka, a ja rozpromieniłam się. Zauważyłam, że ma torby. Wstałam, pomagając jej zanieść je do kuchni.
- Hej Blair. - Elen odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. El, bardzo lubiła Blair. Zresztą kto by jej nie lubił? Zaśmiałam się w duchu. Pomogłam jej rozpakować zakupy.
- Co tam ? Jadłyście już śniadanie ?
Pokręciłam głową przecząco. Ta przytuliła mnie.
- No to Wam zrobię. Co powiecie na jajecznicę a'la Blair? - Rozpromieniła się.
- Brzmi smakowicie. - Elen klasnęła w dłonie, a ja wystawiłam w stronę opiekunki język. Znów usiadłam obok Elen, spoglądając na nią.
- Nie musisz przy mnie udawać, że nie obchodzą Cię rodzice. - Szepnęła niesłyszalnie. Mój puls się gwałtownie podniósł.
- ALE ONI MNIE NIE OBCHODZĄ ! - Wydarłam się, a Blair wychyliła się z kuchni. Spojrzała na Elen smutno, a ta spojrzała na mnie. Poczułam uczucie bezsilności.
- Dlaczego nie możecie tego pojąć? Dlaczego posyłacie mi takie spojrzenia? - Opadłam na kanapę, czując łzy pod powiekami. Nie poddałam się. Nie byłam taka mięciutka. Nie popłakałam się, tylko sparaliżowałam je obydwie wzrokiem. Zaraz zmieniły temat.
- Z czym chcecie tą jajecznicę? - Zapytała mnie blondynka.
- Z szyyynką. - Elen uśmiechnęła się szeroko, a sytuacja się rozluźniła. Nie mogłam się jednak uspokoić, więc szybko przebrałam się w sukienkę do kolan, buty na lekkim obcasie i narzuciłam płaszcz, gdyby padało. Wyszłam szybko, trzaskając drzwiami.
Nie obchodzą mnie. Dlaczego nikt nie potrafi tego zrozumieć? Skoro nie uczestniczą w moim życiu, to znaczy, że nie mam się tym przejmować. Nie są dla mnie rodzicami. I tyle. Uspokoiłam oddech i uśmiechnęłam się słabo pod nosem. Zauważyłam pod ratuszem, znów tego chłopaka. Ciekawość mnie zżarła i podeszłam ponownie bliżej. Wsłuchałam się w piękny rytm, a gdy skończył, od razu przypomniało mi się, jaki miałam ułożyć plan.
- Hej. - Odezwałam się, zagryzając wargę. Może tym razem podziała? Szatyn obrócił się w moją stronę.
- A.. Cześć. Ty jesteś.. ? - Zapytał niepewnie, lekko się uśmiechając. Zaczerwieniłam się z poirytowania. Jak można nie pamiętać mojego imienia? No jak ?! Przecież ja pamiętam Twoje.
- Melody. - Warknęłam. Pokiwał głową, na znak, że usłyszał.
- Przepraszam, mam dziś dziwny dzień. - Odpowiedział, pakując pieniądze do jakiejś saszetki i chowając gitarę. Jasne.. Ale mojego imienia się NIE ZAPOMINA, CZŁOWIEKU. Prychnęłam pod nosem, na znak oburzenia, a on obleciał mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego przesłodko.
- To może teraz, dasz się wyciągnąć na jakąś kawę?
Pokiwał przecząco głową. Egh.. Człowieku. Jak może na Ciebie nie działać mój seksapil ?
- Przepraszam. Ale raczej nigdy. - Zaśmiał się. Spaliłam buraka. Że co ?!
- Dlaczego ?
- Em.. Nie mam po prostu czasu. Szkoła, praca, dom, rodzina. I tak w kółko.
Pokiwałam głową, zamyślona.
- To, nazywasz pracą? - Prychnęłam złośliwie, a on spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
- Niektórzy tak zarabiają na życie. - Wysyczał, a mnie zrobiło się ciut przykro. Mimo to, nie zamierzałam odpuścić. Stanęliśmy pod jakimś dziwnym, małym domkiem. Spojrzałam na niego. Zakłopotał się.
- Em, to żegnaj.
- Do zobaczenia. - Zaśmiałam się uroczo, na co uniósł dziwnie brwi do góry i poszedł w stronę drzwi. Odwróciłam się na pięcie. NIE. Tak tego nie zostawię, kochanie. Na pewno, nie. Hahha, jeszcze mnie popamiętasz.
_____________
Krótszy rozdział, ale to dlatego, że późniejsze rozdziały będą dłuższe i będzie WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ Justina :) .
Pozdrawiam, kochani <3 .
- Coo?.. Ych.. Ale ja nie mam budzika ustawionego.. - Wymamrotałam i podniosłam telefon z blatu. Dzwonił jakiś nieznany numer.
- Czego?
- Hej maleńka. - Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Kto to kurwa, był? Wywróciłam oczami.
- Nara. - Rozłączyłam się i padłam głową na łóżko. Po chwili, pochłonął mnie sen. Spałam chyba 5 minut. Bynajmniej, tak mi się wydawało, bo Elen zaczęła skakać po łóżku, jak jakaś opętana.
- Co znowu... ? - Popatrzyłam na nią, a ona przez sen, mówiła jakieś głupoty i udawała, że biega. Zachichotałam trochę, budząc ją.
- Co się dzieje ? - Otworzyła szybko oczy, a ja wybuchnęłam śmiechem. Ona również się zaśmiała. Poczułam okropny ból głowy i suchość w gardle.
- Pić mi się chce. - Powiedziałyśmy równocześnie i znów się zaśmiałyśmy. Wstałyśmy szybko i zbiegłyśmy na dół, omal nie zabijając się na schodach. Elen, zaczęła pić wodę z kranu, a ja zdążyłam wypić wodę mineralną. Ponownie się zaśmiałam, gdy zauważyłam, co ona wyprawia.
- Nienormalna jesteś.
- Wcale, że nie. - Opluła się wodą, a ja spojrzałam na nią żałośnie, przez co zaczęła się śmiać. Usiadłam na kanapie, przed ogromną plazmą i westchnęłam.
- Gdzie są Twoi rodzice? - Zapytała, biegnąc i wskakując obok mnie. Wzruszyłam ramionami.
- W dupie to mam.
Wiedziałam, że w moim głosie, dało się wyczuć minimalne emocje. Czasem nie wychodziło mi mówienie z obojętnością. Elen spojrzała na mnie ze współczuciem, a ja poczułam złość. Czemu zawsze to wszyscy robią ? Przecież mówię, że mnie to nie obchodzi.
- No co? - Warknęłam, a ta zmieniła sposób patrzenia i włączyła telewizję. Milczałyśmy. Podkuliłam nogi, podpierając głowę na ręce.
- Cześć dziewczyny. - Do domu weszła moja opiekunka, a ja rozpromieniłam się. Zauważyłam, że ma torby. Wstałam, pomagając jej zanieść je do kuchni.
- Hej Blair. - Elen odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. El, bardzo lubiła Blair. Zresztą kto by jej nie lubił? Zaśmiałam się w duchu. Pomogłam jej rozpakować zakupy.
- Co tam ? Jadłyście już śniadanie ?
Pokręciłam głową przecząco. Ta przytuliła mnie.
- No to Wam zrobię. Co powiecie na jajecznicę a'la Blair? - Rozpromieniła się.
- Brzmi smakowicie. - Elen klasnęła w dłonie, a ja wystawiłam w stronę opiekunki język. Znów usiadłam obok Elen, spoglądając na nią.
- Nie musisz przy mnie udawać, że nie obchodzą Cię rodzice. - Szepnęła niesłyszalnie. Mój puls się gwałtownie podniósł.
- ALE ONI MNIE NIE OBCHODZĄ ! - Wydarłam się, a Blair wychyliła się z kuchni. Spojrzała na Elen smutno, a ta spojrzała na mnie. Poczułam uczucie bezsilności.
- Dlaczego nie możecie tego pojąć? Dlaczego posyłacie mi takie spojrzenia? - Opadłam na kanapę, czując łzy pod powiekami. Nie poddałam się. Nie byłam taka mięciutka. Nie popłakałam się, tylko sparaliżowałam je obydwie wzrokiem. Zaraz zmieniły temat.
- Z czym chcecie tą jajecznicę? - Zapytała mnie blondynka.
- Z szyyynką. - Elen uśmiechnęła się szeroko, a sytuacja się rozluźniła. Nie mogłam się jednak uspokoić, więc szybko przebrałam się w sukienkę do kolan, buty na lekkim obcasie i narzuciłam płaszcz, gdyby padało. Wyszłam szybko, trzaskając drzwiami.
Nie obchodzą mnie. Dlaczego nikt nie potrafi tego zrozumieć? Skoro nie uczestniczą w moim życiu, to znaczy, że nie mam się tym przejmować. Nie są dla mnie rodzicami. I tyle. Uspokoiłam oddech i uśmiechnęłam się słabo pod nosem. Zauważyłam pod ratuszem, znów tego chłopaka. Ciekawość mnie zżarła i podeszłam ponownie bliżej. Wsłuchałam się w piękny rytm, a gdy skończył, od razu przypomniało mi się, jaki miałam ułożyć plan.
- Hej. - Odezwałam się, zagryzając wargę. Może tym razem podziała? Szatyn obrócił się w moją stronę.
- A.. Cześć. Ty jesteś.. ? - Zapytał niepewnie, lekko się uśmiechając. Zaczerwieniłam się z poirytowania. Jak można nie pamiętać mojego imienia? No jak ?! Przecież ja pamiętam Twoje.
- Melody. - Warknęłam. Pokiwał głową, na znak, że usłyszał.
- Przepraszam, mam dziś dziwny dzień. - Odpowiedział, pakując pieniądze do jakiejś saszetki i chowając gitarę. Jasne.. Ale mojego imienia się NIE ZAPOMINA, CZŁOWIEKU. Prychnęłam pod nosem, na znak oburzenia, a on obleciał mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego przesłodko.
- To może teraz, dasz się wyciągnąć na jakąś kawę?
Pokiwał przecząco głową. Egh.. Człowieku. Jak może na Ciebie nie działać mój seksapil ?
- Przepraszam. Ale raczej nigdy. - Zaśmiał się. Spaliłam buraka. Że co ?!
- Dlaczego ?
- Em.. Nie mam po prostu czasu. Szkoła, praca, dom, rodzina. I tak w kółko.
Pokiwałam głową, zamyślona.
- To, nazywasz pracą? - Prychnęłam złośliwie, a on spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
- Niektórzy tak zarabiają na życie. - Wysyczał, a mnie zrobiło się ciut przykro. Mimo to, nie zamierzałam odpuścić. Stanęliśmy pod jakimś dziwnym, małym domkiem. Spojrzałam na niego. Zakłopotał się.
- Em, to żegnaj.
- Do zobaczenia. - Zaśmiałam się uroczo, na co uniósł dziwnie brwi do góry i poszedł w stronę drzwi. Odwróciłam się na pięcie. NIE. Tak tego nie zostawię, kochanie. Na pewno, nie. Hahha, jeszcze mnie popamiętasz.
_____________
Krótszy rozdział, ale to dlatego, że późniejsze rozdziały będą dłuższe i będzie WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ Justina :) .
Pozdrawiam, kochani <3 .
wtorek, 25 czerwca 2013
`The Darkness Of Her Soul` rozdział.2
Jak to możliwe, że ten chłopak odmówił mi randki ? MNIE ? Melody Night ?! Takiej boskiej dziewczynie? Phi.. Oj, biedaczysko. Czy tego chce czy nie, rozkocham go w sobie. A potem zostawię. Tak jak to robię zawsze. A z nim zrobię to jeszcze bardziej okrutnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc, jak odchodzi daleko. W głowie przewinęła mi się myśl.. A może chodź raz zrób wyjątek? Może raz, opanuj się. Szkoda chłopaka. Widać, że biedny, to jeszcze ja mu dołożę problemów.
NIE. Pieprzę głupoty. Odmówił mi, więc poniesie karę. Zaśmiałam się ironicznie w duchu. Nikt nie odmawia Melody. Nikt. A skoro, on to zrobił.. To.. Cóż. Szkoda chłopaka. Weszłam do sklepu, a moje oczy od razu ściągnęła czarna sukienka, świecąca i obok stojące wysokie, czarne szpilki. Uśmiechnęłam się podchodząc i sprawdzając rozmiar. Wiedziałam, że będzie na mnie pasować. Wzięłam ją i na szybko przymierzyłam szpilki. Hmm.. Idealne. Je również wzięłam, do drugiej ręki i podeszłam do kasy.
- Płaci panienka 1000 dolarów.- Sprzedawczyni, uśmiechnęła się wrednie, myśląc, że nie mam tyle pieniędzy. Och, to zaskoczę Cię skarbie.
- A mogę kartą? - Założyłam ręce na biodra, a jej opadła szczena.
- Oczywiście.
Moje kąciki ust, uniosły się w szyderczym uśmiechu i wyciągnęłam kartę z torebki.
Włożyłam ją do czytnika, wpisując kod. Sprzedawczyni, spakowała mi dokładnie do torebki. Wyrwałam jej torebkę, uśmiechając się "przesłodko" do niej.
- Do widzenia. - Warknęła.
- Wątpię. - Zaśmiałam się, ukazując idealnie ułożony biały rząd zębów. Wyszłam, dumnie kręcąc biodrami i przewieszając sobie torbę przez ramię.
- Niezła impreza, co nie? - Elen, burknęła do mnie, a ja już czułam od niej odór alkoholu.
- No, Ty sobie nieźle zabalowałaś. - Zaśmiałam się, z lekką nutką irytacji w głosie. Byłyśmy dopiero 10 minut na imprezie, a ta już wypiła co najmniej pięć drinków i jedno piwo. Zamówiłam sobie, cytrynówkę i sączyłam ją lekko, uśmiechając się zalotnie, do chłopaków, spoglądających na mnie. Siedziałam z założoną nogą, na nogę.Zagryzłam wargę, popijając wódkę. Jakiś brunet, podszedł do mnie.
- Zatańczysz, maleńka? - Zapytał uśmiechając się zalotnie, wystawiając dłoń. Uśmiechnęłam się słodko, w duchu się śmiejąc.
- Pewnie. - Chwyciłam jego dłoń.Wstałam, puszczając oko Elenie.
Ona zaśmiała się, nie wiedząc co robi. Doszliśmy do takiej odległości i miejsca, że mogłam ją spokojnie obserwować. Zarzuciłam mu dłonie na szyję, a on ręce oplótł w moim pasie.
- Jesteś piękna.
- Wiem. - Odpowiedziałam, spokojnym, ciepłym i seksownym głosem. Podziałało to na niego, bo przybliżył mnie do siebie, zniżając swoje ręce na mój tyłek. Zagryzłam wargę, gdy przybliżył się i zaczął całować mnie zachłannie. Odwzajemniłam, ale z opanowanym językiem. Gdy poczułam, że napiera na mnie całym swoim ciałem, odpuściłam. Spojrzałam na Elen, która prawie leżała już na barku.
- Muszę iść. - Szepnęłam, ocierając ręką o jego klatkę piersiową. Zachłysnął się lekko.
- Piękna, podasz numer? - Zapytał, wyciągając długopis z kieszeni.
Skąd on wiedział, że przyda mu się? Haha, nie wiem.
Musnęłam gwałtownie jego wargę, pisząc numer na jego ręce.
- Zadzwoń, misiek. - Puściłam do niego oko, a on zarumienił się szybko. Zaśmiałam się, oblizując wargi. Podeszłam do Elen, która prawie spała.
- Chodź idziemy.
- Co, mama ? Ale ja nie chciałam..
- Elen, kurwa. Wracamy do domu, pijaczko. - Zaśmiałam się głośno, podciągając ją i podtrzymując w pozycji stojącej. Chwyciłam ją pod rękę, ciągnąc przez całą salę do wyjścia. Wiedziałam, że nie może trafić do domu, w takim stanie. Musiałam ją wziąć do siebie. Jej rodzice zabiliby ją i mnie. A moi ? Ha, pewnie ich nawet nie będzie. Jest piątek wieczorem. Na pewno mają jakieś spotkanie. W domu, będzie tylko Blair.
Rozmyślałam tak, gdy w końcu trafiłam z pijaną Elen pod mój dom. Weszłam szybko, dalej ją ciągnąć. Ta zaczęła śpiewać, jakieś durne disco-polo. Wybuchnęłam śmiechem. Ona zawsze była głupia, gdy popiła. Blair weszła, zła do salonu.
- Znowu? Melody, to już piąty raz w ciągu dwóch tygodni. Gdyby rodzice to zobaczyli.. - Pokręciła głową, bojąc się.
Wkurzyłam się.
- Kurde, jestem młoda. Chcę skorzystać z życia. Elen też. A rodziców tu nie ma. Praktycznie w ogóle.-Mruknęłam, jakby z wyrzutem. Blair mina złagodniała.
- Ja wiem, że tęsknisz za nimi.. - Zaczęła. Pokręciłam gwałtownie głową.
- Nie tęsknie. Mam to w dupie. - Wyminęłam ją szybko, ciągnąc dalej Elen. W końcu, siedziałyśmy już u mnie w pokoju. Pomogłam jej ściągnąć kurtkę i położyłam ją do swojego łóżka. Sama poszłam do łazienki. Zsunęłam z siebie sukienkę i poczułam ulgę, gdy ściągnęłam szpilki. Rozebrałam się do naga i rozpuściłam włosy. Napuściłam sobie wody do ogromnej wanny i wlałam olejki waniliowe. Weszłam, uważając na temperaturę wody. Odprężyłam się, nakładając na rękę trochę truskawkowego szamponu. Wmasowałam sobie maź, do włosów, czując jak się pieni.
- Mmm.. - Mruknęłam, włączając sobie masaż maty, na której leżałam. Zamknęłam oczy, widząc przed nimi tego dziwnego chłopaka.. Jak mu tam.. Justina? Starałam się obmyślić plan, jakby go rozkochać. Ale nie potrafiłam. Jego oczy, jakoś dziwnie... Hipnotyzowały.
Ale spokojnie, do poniedziałku coś wymyśle. Chyba.. Otworzyłam oczka i opłukałam ciało. Wyszłam, kładąc lekko stopy na kafelki. Uważałam, by się nie poślizgnąć. Owinęłam ręcznik, wokół ciała, a włosy zostawiłam do naturalnego wysuszenia się. Wytarłam się dokładnie, zakładając fioletową koszulę nocną i krótkie, wygodne spodenki. Nogi wsunęłam do kapci z pieskiem na przodzie. Gdy weszłam do pokoju, Elen siedziała na łóżku.
- Nie śpisz?
- Nie.
- To idź.
- Widziałam co robisz na imprezie. Źle robisz, Melody.
- Nie praw mi teraz kazań.
- Ktoś musi.
- Nie musisz to robić Ty. Wystarczy, że robi to Blair.
Wywróciła oczami, kołysząc się. Widziałam, że alkohol nią władał, mimo, że mówiła z sensem.
Po chwili, padła na łóżko i znów usłyszałam jej chrapanie. Zachichotałam i położyłam się obok niej.
- Dobranoc, El.
Usłyszałam tylko, jak się przekręca. Ta.. Dobranoc, Mel.
Westchnęłam i popłynęłam do krainy Morfeusza.
NIE. Pieprzę głupoty. Odmówił mi, więc poniesie karę. Zaśmiałam się ironicznie w duchu. Nikt nie odmawia Melody. Nikt. A skoro, on to zrobił.. To.. Cóż. Szkoda chłopaka. Weszłam do sklepu, a moje oczy od razu ściągnęła czarna sukienka, świecąca i obok stojące wysokie, czarne szpilki. Uśmiechnęłam się podchodząc i sprawdzając rozmiar. Wiedziałam, że będzie na mnie pasować. Wzięłam ją i na szybko przymierzyłam szpilki. Hmm.. Idealne. Je również wzięłam, do drugiej ręki i podeszłam do kasy.
- Płaci panienka 1000 dolarów.- Sprzedawczyni, uśmiechnęła się wrednie, myśląc, że nie mam tyle pieniędzy. Och, to zaskoczę Cię skarbie.
- A mogę kartą? - Założyłam ręce na biodra, a jej opadła szczena.
- Oczywiście.
Moje kąciki ust, uniosły się w szyderczym uśmiechu i wyciągnęłam kartę z torebki.
Włożyłam ją do czytnika, wpisując kod. Sprzedawczyni, spakowała mi dokładnie do torebki. Wyrwałam jej torebkę, uśmiechając się "przesłodko" do niej.
- Do widzenia. - Warknęła.
- Wątpię. - Zaśmiałam się, ukazując idealnie ułożony biały rząd zębów. Wyszłam, dumnie kręcąc biodrami i przewieszając sobie torbę przez ramię.
- Niezła impreza, co nie? - Elen, burknęła do mnie, a ja już czułam od niej odór alkoholu.
- No, Ty sobie nieźle zabalowałaś. - Zaśmiałam się, z lekką nutką irytacji w głosie. Byłyśmy dopiero 10 minut na imprezie, a ta już wypiła co najmniej pięć drinków i jedno piwo. Zamówiłam sobie, cytrynówkę i sączyłam ją lekko, uśmiechając się zalotnie, do chłopaków, spoglądających na mnie. Siedziałam z założoną nogą, na nogę.Zagryzłam wargę, popijając wódkę. Jakiś brunet, podszedł do mnie.
- Zatańczysz, maleńka? - Zapytał uśmiechając się zalotnie, wystawiając dłoń. Uśmiechnęłam się słodko, w duchu się śmiejąc.
- Pewnie. - Chwyciłam jego dłoń.Wstałam, puszczając oko Elenie.
Ona zaśmiała się, nie wiedząc co robi. Doszliśmy do takiej odległości i miejsca, że mogłam ją spokojnie obserwować. Zarzuciłam mu dłonie na szyję, a on ręce oplótł w moim pasie.
- Jesteś piękna.
- Wiem. - Odpowiedziałam, spokojnym, ciepłym i seksownym głosem. Podziałało to na niego, bo przybliżył mnie do siebie, zniżając swoje ręce na mój tyłek. Zagryzłam wargę, gdy przybliżył się i zaczął całować mnie zachłannie. Odwzajemniłam, ale z opanowanym językiem. Gdy poczułam, że napiera na mnie całym swoim ciałem, odpuściłam. Spojrzałam na Elen, która prawie leżała już na barku.
- Muszę iść. - Szepnęłam, ocierając ręką o jego klatkę piersiową. Zachłysnął się lekko.
- Piękna, podasz numer? - Zapytał, wyciągając długopis z kieszeni.
Skąd on wiedział, że przyda mu się? Haha, nie wiem.
Musnęłam gwałtownie jego wargę, pisząc numer na jego ręce.
- Zadzwoń, misiek. - Puściłam do niego oko, a on zarumienił się szybko. Zaśmiałam się, oblizując wargi. Podeszłam do Elen, która prawie spała.
- Chodź idziemy.
- Co, mama ? Ale ja nie chciałam..
- Elen, kurwa. Wracamy do domu, pijaczko. - Zaśmiałam się głośno, podciągając ją i podtrzymując w pozycji stojącej. Chwyciłam ją pod rękę, ciągnąc przez całą salę do wyjścia. Wiedziałam, że nie może trafić do domu, w takim stanie. Musiałam ją wziąć do siebie. Jej rodzice zabiliby ją i mnie. A moi ? Ha, pewnie ich nawet nie będzie. Jest piątek wieczorem. Na pewno mają jakieś spotkanie. W domu, będzie tylko Blair.
Rozmyślałam tak, gdy w końcu trafiłam z pijaną Elen pod mój dom. Weszłam szybko, dalej ją ciągnąć. Ta zaczęła śpiewać, jakieś durne disco-polo. Wybuchnęłam śmiechem. Ona zawsze była głupia, gdy popiła. Blair weszła, zła do salonu.
- Znowu? Melody, to już piąty raz w ciągu dwóch tygodni. Gdyby rodzice to zobaczyli.. - Pokręciła głową, bojąc się.
Wkurzyłam się.
- Kurde, jestem młoda. Chcę skorzystać z życia. Elen też. A rodziców tu nie ma. Praktycznie w ogóle.-Mruknęłam, jakby z wyrzutem. Blair mina złagodniała.
- Ja wiem, że tęsknisz za nimi.. - Zaczęła. Pokręciłam gwałtownie głową.
- Nie tęsknie. Mam to w dupie. - Wyminęłam ją szybko, ciągnąc dalej Elen. W końcu, siedziałyśmy już u mnie w pokoju. Pomogłam jej ściągnąć kurtkę i położyłam ją do swojego łóżka. Sama poszłam do łazienki. Zsunęłam z siebie sukienkę i poczułam ulgę, gdy ściągnęłam szpilki. Rozebrałam się do naga i rozpuściłam włosy. Napuściłam sobie wody do ogromnej wanny i wlałam olejki waniliowe. Weszłam, uważając na temperaturę wody. Odprężyłam się, nakładając na rękę trochę truskawkowego szamponu. Wmasowałam sobie maź, do włosów, czując jak się pieni.
- Mmm.. - Mruknęłam, włączając sobie masaż maty, na której leżałam. Zamknęłam oczy, widząc przed nimi tego dziwnego chłopaka.. Jak mu tam.. Justina? Starałam się obmyślić plan, jakby go rozkochać. Ale nie potrafiłam. Jego oczy, jakoś dziwnie... Hipnotyzowały.
Ale spokojnie, do poniedziałku coś wymyśle. Chyba.. Otworzyłam oczka i opłukałam ciało. Wyszłam, kładąc lekko stopy na kafelki. Uważałam, by się nie poślizgnąć. Owinęłam ręcznik, wokół ciała, a włosy zostawiłam do naturalnego wysuszenia się. Wytarłam się dokładnie, zakładając fioletową koszulę nocną i krótkie, wygodne spodenki. Nogi wsunęłam do kapci z pieskiem na przodzie. Gdy weszłam do pokoju, Elen siedziała na łóżku.
- Nie śpisz?
- Nie.
- To idź.
- Widziałam co robisz na imprezie. Źle robisz, Melody.
- Nie praw mi teraz kazań.
- Ktoś musi.
- Nie musisz to robić Ty. Wystarczy, że robi to Blair.
Wywróciła oczami, kołysząc się. Widziałam, że alkohol nią władał, mimo, że mówiła z sensem.
Po chwili, padła na łóżko i znów usłyszałam jej chrapanie. Zachichotałam i położyłam się obok niej.
- Dobranoc, El.
Usłyszałam tylko, jak się przekręca. Ta.. Dobranoc, Mel.
Westchnęłam i popłynęłam do krainy Morfeusza.
niedziela, 23 czerwca 2013
`The Darkness Of Her Soul` rozdział.1
Stałam oparta o balkon, kolejny raz zaciągając się nikotyną. Uśmiechnęłam się, czując spokój. Patrzyłam na wschód słońca. Wyjątkowo wcześnie wstałam, sama nie wiem czemu. Ponownie włożyłam papierosa do ust, już prawie się zaciągając.
- Och, Melody, a Ty znów z papierosami. - Blair weszła niesłyszalnie na balkon, a ja zaśmiałam się melodyjnie.
- Błagam, tylko nie mów tego..
- Tak, tak wiem rodzicom. - Blair wywróciła oczami, a ja ponownie się zaśmiałam. Tak było każdego ranka, zdążyła się przyzwyczaić.
- Kiedyś, to mnie Twoi rodzice z pracy wywalą, za takie kłamstwa. - Mruknęła, a ja oparłam ręce na biodrach.
- Jasne, po moim trupie. - Odpowiedziałam, wyobrażając sobie życie bez Blair.. Nie, to nie wchodziło w rachubę. Ona jest moją drugą matką. Właściwie, to ona mnie wychowała. Moi rodzice, to ważni biznesmeni i swoją córkę powierzyli Blair. Praktycznie rodziców widuję tylko wieczorem, chodź czasem nawet wtedy ich nie ma. Nie przeszkadza mi to. Bynajmniej już nie przeszkadza. Kiedyś to jeszcze płakałam codziennie, użalając się. Ale teraz już nie. Prychnęłam w myślach. Już od dawna, nie jestem tą samą małą Melody. Weszłam do swojego ogromnego, fioletowego pokoju.
Ubrałam na siebie, krótką sukienkę, czarną. Do tego wysokie szpilki. Spryskałam się perfumami i przejechałam błyszczykiem po ustach.
- Chodź tu, moja piękna. - Blair podeszła do mnie i przytuliła się. Mimo wszystko, uśmiechnęłam się szczerze, wtulając w nią.
- Przecież wiem, że jesteś piękna, nie musisz tego codziennie powtarzać. - Dodałam, z nutą irytacji w głosie. Blair skarciła mnie wzrokiem.
- Jesteś za pewna siebie.
Wzruszyłam ramionami. Taka jestem. Trudno. Laska z wysokiej półki. Wiem, że pociągam chłopaków. Szkoda tylko, że żaden nie pociąga mnie. Schowałam paczkę papierosów do torby i spięłam włosy w wysoki kucyk. Pocałowałam Blair w policzek i zeszłam schodami na dół. Szłam ostrożnie, uważając, by się nie wywalić. W końcu, doszłam do drzwi i wyszłam, dokładnie domykając.
Poczułam silny powiew wiatru i gęsia skórka pojawiła się na moim ciele. Narzuciłam na siebie czarne bolerko. Szłam ulicą, kręcąc idealnie biodrami. Wiedziałam, że za mną idzie setki chłopaków i każda para oczu jest skierowana na mój tyłek. Uśmiechałam się zalotnie, a zaraz po tym, nabierałam kamiennej twarzy. Wtedy chłopak pragnie więcej i ciągnie do mnie. Jednak nudziło mi się to już pomału. Doszłam pod szkołę. Tak, chodziłam do publicznej. Mama chciała nauczanie w domu, ale Blair kłóciła się, żebym miała jakiś znajomych, rówieśników. Wtedy matka skapitulowała i zgodziła się mnie tu wysłać. I to najlepsze co zrobiła dla mnie moja kochana opiekunka. Dzięki temu, poznałam Elen.
- Cześć. - Uśmiechnęła się szeroko, a moje kąciki ust, uniosły się lekko. Przytuliłam ją, pytając o jakieś newsy.
- Nic ciekawego. - Wzruszyła ramionami. Westchnęłam, zastanawiając się nad swoim życiem.
- Ostatnio, wszystko się robi nudne.
Weszłyśmy, kręcąc tyłkami do szkoły. Kolejne pary oczu zwróciły się ku nam. Wiedziałam, że Elen też pociąga chłopców. Jednak ona nie lubiła takich gierek, jakie prowadziłam ja. Nie lubiła bawić się chłopakami. A dla mnie, to było nawet przyjemne zajęcie.
Przeszłyśmy obok grupy cheerliderek, które zazdrośnie patrzały na nasze ciała. Jak zwykle, zaśmiałyśmy się i przechodziłyśmy dalej. Stanęłam koło swojej szafki, przekręcając kod. Wyciągnęłam książki na lekcje i przystanęłam przy szafce Elen.
- Masz jakieś plany na dzisiaj ? - Zapytała mnie.
- Hmm. Nie. A co?
- Bo wieczorem, o 22 ma być impreza w clubie night. Wiesz, dzisiaj piątek, trzeba to oblać. - Zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.
- Okej, ale przyjdziesz po mnie.
- Jezusie.. Znowu ja?
Wystawiłam w jej stronę język i znów obie się rozchichotałyśmy. Weszłyśmy do klasy, jak zwykle odprowadzane wzrokiem każdego chłopaka, do ławki. Odwróciłam się w stronę, jakiegoś blondyna i puściłam mu oko. Zarumienił się cały, a ja wybuchnęłam śmiechem w duchu. Kochałam to. To, jak szaleli, na każdy mój ruch. To, że nawet głupie puszczenie oka, działa na nich pobudzająco. Prychnęłam, a po chwili zauważyłam złe spojrzenie Elen.
- No co ?
- Mówiłam Ci przecież, że nie powinnaś tak robić.
- Ale jak?
- No przecież widziałam. Zarywasz każdego chłopaka, sprawiasz, że o Tobie śni, a potem go rzucasz. To nie jest dobre.
Westchnęłam.
- Przecież to ich tak nie boli. Nic się nie dzieje.
- Musiałabyś być w ich skórze, by się przekonać. - Charlie pokiwała głową z dezaprobatą, a ja wzruszyłam ramionami. Trudno, będę robić co chcę.
Lekcja się zaczęła i znów musiałam skupić całą swoją uwagę, na jakiejś durnej biologii. Czułam spojrzenie tego blondyna, przez całą lekcję i co jakiś czas.. Odwracałam się, by dać mu jakiś sygnał, np. Zagryzałam wargę, uśmiechałam się zalotnie, zarzucałam włosami patrząc mu w oczy. Chłopak za każdym razem się peszył, a ja miałam ubaw. To taka dobra zabawa.
- Wreeeszcie, do domu. - Elen przeciągnęła "e", a ja pokiwałam głową, zmęczona.
- Ile oni od nas wymagają, co sobie myślą? Że nie mam co robić w domu? - Burknęłam.
- A masz ?
- Nie.
Zaśmiałyśmy się głośno, idąc. W końcu, dotarłyśmy do rozdroża dróg, gdzie Elen skręcała w lewo, a ja w prawo.
- Idziesz do mnie? - Zapytała.
Pokiwałam przecząco głową.
- Czeeeeemu ?
- Idę jeszcze zajrzeć na miasto, za jakąś sukienką na imprezę.
Elen zrozumiała i uśmiechnęła się, całując mnie w policzek. Szłam swoją drogą, jakieś dziesięć minut, aż dotarłam do centrum. Było mało ludzi, ale ja zawsze wolałam chodzić rano. Wtedy, jest więcej miejsca. Nagle usłyszałam piękne, płynne dźwięki gitary. Moje uszy, sprawdziły skąd dobiega ta melodia. Po chwili zauważyłam, małą grupę ludzi, otaczających jakiegoś chłopaka na schodach. Gdy podeszłam bliżej, usłyszałam jego niebiański głos.
As long as you love me
As long as you love me
As long as you love me
We're under pressure,
seven billion people in the world trying to fit in.
Keep it together,
smile on your face even though your heart is frowning
But hey now, you know girl,
We both know it's a cruel world
But I will take my chances
As long as you love me
We could be starving,
We could be homeless,
We could be broke
As long as you love me
I'll be your platinum,
I'll be your silver,
I'll be your gold
Kolana mi zmiękły. No.. Rzeczywiście, szatyn ma talent. Obleciałam go wzrokiem, w myślach mówiąc, że jest również przystojny. No, to zagadam sobie do niego. Ciekawie będzie widzieć jego rumieńce. Zaśmiałam się złośliwie i czekałam, aż zakończy się jego mini koncert. Wrzuciłam do starego futerału na gitarę dziesięć dolarów, a on uśmiechnął się do mnie wdzięcznie. Przeraziły mnie jego, brązowe oczy. Wyglądały, jak jakaś fabryka czekolady. Z uśmieszkiem wrednym na ustach, przeczekałam, aż spakuje swoje rzeczy. Publiczność już dawno odeszła, a ja czekałam na dobry moment. W końcu trafiłam gdy wstawał już ze spakowaną gitarą.
- Cześć, jestem Melody. - Podeszłam do niego, tradycyjnie zalotnie się uśmiechając. Ten posłał mi zwykły uśmiech. Zaraz.. Czemu on się nie rumieni? A.. Więc tak chcesz grać? Myślisz, że Cię nie zdobędę ?
- Hej. Justin. Chodzimy do tej samej szkoły, znam Cię.. - Zaśmiał się, wyraźnie zakłopotany. Również się zaśmiałam.
-Ach, przepraszam. Nie kojarzyłam Ciebie. - Zagryzłam wargę. Pokiwał głową, rozumiejąc. Już chciał mnie wyminąć, ale tak łatwo mu nie dałam.
- Długo już grasz? - Zapytałam.
- Od jakichś 10 lat.
Zrobiło to na mnie wrażenie. W końcu, ja również grałam i śpiewałam od dziecka. Po chwili, ocknęłam się.
- A dasz się zaprosić na jakąś kawę? - Zamrugałam seksownie rzęsami, a on przeczesał ręką włosy.
- Nie.
Co ?! Nie ?! On MI odmawia. Chyba coś Ci się pomyliło koleś.
- Jak to nie? - Pisnęłam, dziewczęcym głosikiem.
- Nie mam czasu. - Wzruszył ramionami.
___
___________________
I jak się podoba pierwszy rozdział ? W kolejnych będzie więcej Justina :)
Pozdrawiam, Drew <3 .
- Och, Melody, a Ty znów z papierosami. - Blair weszła niesłyszalnie na balkon, a ja zaśmiałam się melodyjnie.
- Błagam, tylko nie mów tego..
- Tak, tak wiem rodzicom. - Blair wywróciła oczami, a ja ponownie się zaśmiałam. Tak było każdego ranka, zdążyła się przyzwyczaić.
- Kiedyś, to mnie Twoi rodzice z pracy wywalą, za takie kłamstwa. - Mruknęła, a ja oparłam ręce na biodrach.
- Jasne, po moim trupie. - Odpowiedziałam, wyobrażając sobie życie bez Blair.. Nie, to nie wchodziło w rachubę. Ona jest moją drugą matką. Właściwie, to ona mnie wychowała. Moi rodzice, to ważni biznesmeni i swoją córkę powierzyli Blair. Praktycznie rodziców widuję tylko wieczorem, chodź czasem nawet wtedy ich nie ma. Nie przeszkadza mi to. Bynajmniej już nie przeszkadza. Kiedyś to jeszcze płakałam codziennie, użalając się. Ale teraz już nie. Prychnęłam w myślach. Już od dawna, nie jestem tą samą małą Melody. Weszłam do swojego ogromnego, fioletowego pokoju.
Ubrałam na siebie, krótką sukienkę, czarną. Do tego wysokie szpilki. Spryskałam się perfumami i przejechałam błyszczykiem po ustach.
- Chodź tu, moja piękna. - Blair podeszła do mnie i przytuliła się. Mimo wszystko, uśmiechnęłam się szczerze, wtulając w nią.
- Przecież wiem, że jesteś piękna, nie musisz tego codziennie powtarzać. - Dodałam, z nutą irytacji w głosie. Blair skarciła mnie wzrokiem.
- Jesteś za pewna siebie.
Wzruszyłam ramionami. Taka jestem. Trudno. Laska z wysokiej półki. Wiem, że pociągam chłopaków. Szkoda tylko, że żaden nie pociąga mnie. Schowałam paczkę papierosów do torby i spięłam włosy w wysoki kucyk. Pocałowałam Blair w policzek i zeszłam schodami na dół. Szłam ostrożnie, uważając, by się nie wywalić. W końcu, doszłam do drzwi i wyszłam, dokładnie domykając.
Poczułam silny powiew wiatru i gęsia skórka pojawiła się na moim ciele. Narzuciłam na siebie czarne bolerko. Szłam ulicą, kręcąc idealnie biodrami. Wiedziałam, że za mną idzie setki chłopaków i każda para oczu jest skierowana na mój tyłek. Uśmiechałam się zalotnie, a zaraz po tym, nabierałam kamiennej twarzy. Wtedy chłopak pragnie więcej i ciągnie do mnie. Jednak nudziło mi się to już pomału. Doszłam pod szkołę. Tak, chodziłam do publicznej. Mama chciała nauczanie w domu, ale Blair kłóciła się, żebym miała jakiś znajomych, rówieśników. Wtedy matka skapitulowała i zgodziła się mnie tu wysłać. I to najlepsze co zrobiła dla mnie moja kochana opiekunka. Dzięki temu, poznałam Elen.
- Cześć. - Uśmiechnęła się szeroko, a moje kąciki ust, uniosły się lekko. Przytuliłam ją, pytając o jakieś newsy.
- Nic ciekawego. - Wzruszyła ramionami. Westchnęłam, zastanawiając się nad swoim życiem.
- Ostatnio, wszystko się robi nudne.
Weszłyśmy, kręcąc tyłkami do szkoły. Kolejne pary oczu zwróciły się ku nam. Wiedziałam, że Elen też pociąga chłopców. Jednak ona nie lubiła takich gierek, jakie prowadziłam ja. Nie lubiła bawić się chłopakami. A dla mnie, to było nawet przyjemne zajęcie.
Przeszłyśmy obok grupy cheerliderek, które zazdrośnie patrzały na nasze ciała. Jak zwykle, zaśmiałyśmy się i przechodziłyśmy dalej. Stanęłam koło swojej szafki, przekręcając kod. Wyciągnęłam książki na lekcje i przystanęłam przy szafce Elen.
- Masz jakieś plany na dzisiaj ? - Zapytała mnie.
- Hmm. Nie. A co?
- Bo wieczorem, o 22 ma być impreza w clubie night. Wiesz, dzisiaj piątek, trzeba to oblać. - Zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.
- Okej, ale przyjdziesz po mnie.
- Jezusie.. Znowu ja?
Wystawiłam w jej stronę język i znów obie się rozchichotałyśmy. Weszłyśmy do klasy, jak zwykle odprowadzane wzrokiem każdego chłopaka, do ławki. Odwróciłam się w stronę, jakiegoś blondyna i puściłam mu oko. Zarumienił się cały, a ja wybuchnęłam śmiechem w duchu. Kochałam to. To, jak szaleli, na każdy mój ruch. To, że nawet głupie puszczenie oka, działa na nich pobudzająco. Prychnęłam, a po chwili zauważyłam złe spojrzenie Elen.
- No co ?
- Mówiłam Ci przecież, że nie powinnaś tak robić.
- Ale jak?
- No przecież widziałam. Zarywasz każdego chłopaka, sprawiasz, że o Tobie śni, a potem go rzucasz. To nie jest dobre.
Westchnęłam.
- Przecież to ich tak nie boli. Nic się nie dzieje.
- Musiałabyś być w ich skórze, by się przekonać. - Charlie pokiwała głową z dezaprobatą, a ja wzruszyłam ramionami. Trudno, będę robić co chcę.
Lekcja się zaczęła i znów musiałam skupić całą swoją uwagę, na jakiejś durnej biologii. Czułam spojrzenie tego blondyna, przez całą lekcję i co jakiś czas.. Odwracałam się, by dać mu jakiś sygnał, np. Zagryzałam wargę, uśmiechałam się zalotnie, zarzucałam włosami patrząc mu w oczy. Chłopak za każdym razem się peszył, a ja miałam ubaw. To taka dobra zabawa.
- Wreeeszcie, do domu. - Elen przeciągnęła "e", a ja pokiwałam głową, zmęczona.
- Ile oni od nas wymagają, co sobie myślą? Że nie mam co robić w domu? - Burknęłam.
- A masz ?
- Nie.
Zaśmiałyśmy się głośno, idąc. W końcu, dotarłyśmy do rozdroża dróg, gdzie Elen skręcała w lewo, a ja w prawo.
- Idziesz do mnie? - Zapytała.
Pokiwałam przecząco głową.
- Czeeeeemu ?
- Idę jeszcze zajrzeć na miasto, za jakąś sukienką na imprezę.
Elen zrozumiała i uśmiechnęła się, całując mnie w policzek. Szłam swoją drogą, jakieś dziesięć minut, aż dotarłam do centrum. Było mało ludzi, ale ja zawsze wolałam chodzić rano. Wtedy, jest więcej miejsca. Nagle usłyszałam piękne, płynne dźwięki gitary. Moje uszy, sprawdziły skąd dobiega ta melodia. Po chwili zauważyłam, małą grupę ludzi, otaczających jakiegoś chłopaka na schodach. Gdy podeszłam bliżej, usłyszałam jego niebiański głos.
As long as you love me
As long as you love me
As long as you love me
We're under pressure,
seven billion people in the world trying to fit in.
Keep it together,
smile on your face even though your heart is frowning
But hey now, you know girl,
We both know it's a cruel world
But I will take my chances
As long as you love me
We could be starving,
We could be homeless,
We could be broke
As long as you love me
I'll be your platinum,
I'll be your silver,
I'll be your gold
Kolana mi zmiękły. No.. Rzeczywiście, szatyn ma talent. Obleciałam go wzrokiem, w myślach mówiąc, że jest również przystojny. No, to zagadam sobie do niego. Ciekawie będzie widzieć jego rumieńce. Zaśmiałam się złośliwie i czekałam, aż zakończy się jego mini koncert. Wrzuciłam do starego futerału na gitarę dziesięć dolarów, a on uśmiechnął się do mnie wdzięcznie. Przeraziły mnie jego, brązowe oczy. Wyglądały, jak jakaś fabryka czekolady. Z uśmieszkiem wrednym na ustach, przeczekałam, aż spakuje swoje rzeczy. Publiczność już dawno odeszła, a ja czekałam na dobry moment. W końcu trafiłam gdy wstawał już ze spakowaną gitarą.
- Cześć, jestem Melody. - Podeszłam do niego, tradycyjnie zalotnie się uśmiechając. Ten posłał mi zwykły uśmiech. Zaraz.. Czemu on się nie rumieni? A.. Więc tak chcesz grać? Myślisz, że Cię nie zdobędę ?
- Hej. Justin. Chodzimy do tej samej szkoły, znam Cię.. - Zaśmiał się, wyraźnie zakłopotany. Również się zaśmiałam.
-Ach, przepraszam. Nie kojarzyłam Ciebie. - Zagryzłam wargę. Pokiwał głową, rozumiejąc. Już chciał mnie wyminąć, ale tak łatwo mu nie dałam.
- Długo już grasz? - Zapytałam.
- Od jakichś 10 lat.
Zrobiło to na mnie wrażenie. W końcu, ja również grałam i śpiewałam od dziecka. Po chwili, ocknęłam się.
- A dasz się zaprosić na jakąś kawę? - Zamrugałam seksownie rzęsami, a on przeczesał ręką włosy.
- Nie.
Co ?! Nie ?! On MI odmawia. Chyba coś Ci się pomyliło koleś.
- Jak to nie? - Pisnęłam, dziewczęcym głosikiem.
- Nie mam czasu. - Wzruszył ramionami.
___
___________________
I jak się podoba pierwszy rozdział ? W kolejnych będzie więcej Justina :)
Pozdrawiam, Drew <3 .
sobota, 22 czerwca 2013
`The Darkness Of Her Soul`.Prolog.
Nagle dwa różne światy, spotkają się ze sobą. Ona, idealne rysy, idealne kształty, jednak nie idealny charakter. W środku złośliwa,zadziorna, rozpieszczona i bogata. Nie ma samych wad, jest również wrażliwa, opiekuńcza i troskliwa. Papierosy i alkohol - normalka. Może mieć każdego chłopaka, może przywołać ich na skinienie palca. Bawi się nimi i rzuca. To prosta zabawa. Ale od jakiegoś czasu, nie daje jej już tyle satysfakcji.
On, skromny nastolatek. Pięknej, wybitnej urody. W środku, dość zamknięty, nieśmiały. Pociąga wszystkie dziewczyny, ale żadnej nie ufa. Nigdy nie potrzebował miłości i teraz też nie potrzebuje. Kocha nad życie Jazmyn i matkę. Gra na ulicy, uwielbia muzykę.
Ale co się stanie, gdy się spotkają? Powiesz " przecież między nimi są takie różnice, w życiu się nie porozumieją" .
Ale jednak życie zaskakuje. Może zostaną wrogami, może przyjaciółmi. Może połączy ich więź braterska. Kto z nich zmieni się pod wpływem, drugiej osoby? On czy Ona ? To nie takie banalne, jak się może wydawać. Bo ludzie się nie zmieniają.. Zapamiętaj. A nawet jeśli, to czasem wracają do pierwotnej postaci. Poznaj historię, która odmieni życie któregoś z nich.
A może i nawet Twoje.
On, skromny nastolatek. Pięknej, wybitnej urody. W środku, dość zamknięty, nieśmiały. Pociąga wszystkie dziewczyny, ale żadnej nie ufa. Nigdy nie potrzebował miłości i teraz też nie potrzebuje. Kocha nad życie Jazmyn i matkę. Gra na ulicy, uwielbia muzykę.
Ale co się stanie, gdy się spotkają? Powiesz " przecież między nimi są takie różnice, w życiu się nie porozumieją" .
Ale jednak życie zaskakuje. Może zostaną wrogami, może przyjaciółmi. Może połączy ich więź braterska. Kto z nich zmieni się pod wpływem, drugiej osoby? On czy Ona ? To nie takie banalne, jak się może wydawać. Bo ludzie się nie zmieniają.. Zapamiętaj. A nawet jeśli, to czasem wracają do pierwotnej postaci. Poznaj historię, która odmieni życie któregoś z nich.
A może i nawet Twoje.
`The Darkness Of Her Soul` bohaterowie.
Hej ! Słowem wstępu ;)
Jestem Drew, znacie mnie ( poniektórzy ) z dawnych dwóch opowiadań : ( http://fateoflove.blog.onet.pl/)Tutaj rozpoczynam całkiem nowe, trochę inne . Chciałabym Wam uświadomić, że część tej fabuły pomogła mi obmyślić Ola ( http://ask.fm/olleczeek ).
Miejmy nadzieję, że spodoba Wam się <3 .Prolog zamierzam dodać, za kilka dni . A WIĘC POZNAJMY BOHATERÓW ! :) :Jestem Drew, znacie mnie ( poniektórzy ) z dawnych dwóch opowiadań : ( http://fateoflove.blog.onet.pl/)Tutaj rozpoczynam całkiem nowe, trochę inne . Chciałabym Wam uświadomić, że część tej fabuły pomogła mi obmyślić Ola ( http://ask.fm/olleczeek ).
Melody Night. - Bogata, rozpieszczona księżniczka. Ten typ, owija sobie wokół palca chłopaka, a następnie go rzuca. Nie do końca, to jej wina, ponieważ nie wie co robi. Nie zna miłości, bo nigdy nie chciała poznać. Nie zdaje sobie sprawy, jak rani chłopców, oraz jak ich przyciąga swoim seksapilem. Mieszka w wielkiej willi. Z rodzicami ma kontakt zerowy, można powiedzieć, że wychowała ją opiekunka Blair. Jedyny szacunek darzy dla swoich przyjaciół, a konkretniej Elen i Jacoba. Imię "Melody" dostała, ponieważ od dziecka ciągnęła do muzyki.Ma 17 lat .
Elen Smith - Najlepsza przyjaciółka Melody. Również jest bogata, ale jej rodzice są nią bardzo zainteresowani, przez co ma dobre serce i nienawidzi ranić ludzi. Czasem zazdrości Melody kamiennej twarzy, która prawie zawsze uczestniczy w jej życiu. Uwielbia tańczyć i robi to przy każdej możliwej okazji. Stara się wyjaśnić Melody czym jest miłość. Opiekuje się nią, jak młodszą siostrą. Mimo jej wad, kocha ją całym dobrym serduszkiem.
Ma 17 lat.
Jacob Thing. - Przyjaciel Melody i Elen. Skromny nastolatek, taki jak inni. Jego pasją jest deska i jeszcze nie wie, jak wiele łączy go z Elen. Również nie pochwala zachowania Melody i razem z Elen, stara się jakoś ją "ustatkować" nie ma dziewczyny i uważa, że jej nie potrzebuje. Z czasem rozumie, że jednak druga połówka, to też ogromne szczęście. Chodzi do tej samej klasy co dziewczyny.
Justin Drew Bieber -Pochodzący z biednej dzielnicy, szałowo przystojny nastolatek. Jego życie kręci się wokół kumpli, rodziny i muzyki. Skromny, z zewnątrz zamknięty w sobie. Pomaga matce, grając pod ratuszem w mieście. Jego pasją jest gitara i śpiew. Oczkiem w głowie szatyna jest jego młodsza siostra Jazmyn. Kocha ją ponad życie i dba o nią, jak o córkę. Nigdy nie poznał dziewczyny, wartej jego uczuć. Ma 17 lat.Pozostali:
Jazmyn Bieber - Oczko w główce Justina. Pięcioletnia dziewczynka, o pięknym dziecięcym uśmiechu. Uwielbia, gdy jej brat czyta bajki. Kocha go i matkę całym sercem. Ojciec odszedł od nich po porodzie Justina.
Blair Kirk - 45 letnia opiekunka Melody. Opiekuje się nią od 10 lat. Energiczna, miła, zawsze uśmiechnięta kobieta. Często pomaga nastolatce w ciężkim życiu. Kryje ją przed rodzicami, chodź nie pochwala tego. Stara się ją wychowywać, jak własną córkę.
Pattie Bieber - Mama Justina i Jazmyn. Jej małżeństwo rozpadło się, gdy jej mąż dowiedział się o porodzie Justina. ( Więcej dowiecie się w opowiadaniu o tym.) Kocha nad życie swoje dzieci. Próbuje jakoś związać koniec z końcem i jest wdzięczna synowi, za pomoc. Docenia każdy gest i łatwo się wzrusza.
( Fajne zdjęcie, hahaah ;D )
Isabela i Herman Night. - Rodzice siedemnastoletniej Melody. Czterdziestoletni biznesmeni. Przez swoją pracę zaniedbują córkę, nawet o tym nie wiedząc. Ich kontakt z córką, jest prawie znikomy. Często mają spotkania, oraz wyjazdy. Wynajęli Blair, by zajęła się wychowaniem ich córki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)